Najnowsze badania prowadzone przez międzynarodowy zespół naukowców rzucają nowe światło na jedną z najbardziej intrygujących planet pozasłonecznych w naszej galaktyce - TRAPPIST-1e. To właśnie to ciało niebieskie, krążące wokół chłodnego czerwonego karła w odległości zaledwie 39 lat świetlnych od nas, od lat rozpala wyobraźnię astronomów i miłośników kosmosu. Dwa właśnie opublikowane artykuły w prestiżowym "Astrophysical Journal Letters" prezentują pierwsze wyniki obserwacji układu TRAPPIST-1, przeprowadzonych za pomocą Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba (JWST) wskazują na obecność metanu - związku, który na Ziemi często kojarzony jest z procesami biologicznymi.
- Aktualne informacje ze świata i Polski znajdziesz na stronie głównej RMF24.pl
Układ planetarny TRAPPIST-1, odkryty przez projekt Transiting Planets and Planetesimals Small Telescope (TRAPPIST), to prawdziwa perła wśród znanych nam systemów planetarnych. Siedem planet o rozmiarach zbliżonych do Ziemi krąży ciasno wokół czerwonego karła, który jest dziesięciokrotnie mniejszy od naszego Słońca. Co ciekawe, cała ta rodzina planet zmieściłaby się wewnątrz orbity Merkurego, a rok na każdej z tych planet trwa zaledwie kilka ziemskich dni.
W tej siódemce szczególną uwagę naukowców przykuwa TRAPPIST-1e - planeta, która znajduje się w tzw. strefie zamieszkiwalnej, czyli w odległości od gwiazdy umożliwiającej istnienie na jej powierzchni wody w stanie ciekłym. A gdzie jest woda, tam - przynajmniej w teorii - może pojawić się życie, jakie znamy.
Zespół badaczy, w tym dr Sukrit Ranjan z Lunar and Planetary Laboratory Uniwersytetu Arizony, przeanalizował dane zebrane podczas przejść planety TRAPPIST-1e przed tarczą gwiazdy, kiedy można badać widmo ewentualnej atmosfery. To tam pojawił się sygnał metanu.
Jak podkreśla dr Ranjan w swoim trzecim, krytycznym artykule, do ostatecznych wniosków droga jeszcze daleka. "Podstawowe pytanie brzmi: czy TRAPPIST-1e w ogóle posiada atmosferę. Dopiero wtedy możemy rozważać jej skład i potencjalną obecność życia" - podkreśla badacz.
Skąd te wątpliwości? Podczas czterech obserwowanych tranzytów TRAPPIST-1e, instrument NIRSpec na pokładzie JWST zarejestrował subtelne sygnały mogące świadczyć o obecności metanu. Jednak interpretacja tych danych nie jest prosta, bo sygnały te mogą pochodzić też z samej gwiazdy.
Aby to rozstrzygnąć, naukowcy przeprowadzili szereg symulacji, rozważając różne scenariusze. W najbardziej prawdopodobnym z nich TRAPPIST-1e przypominałaby Tytana - metanowy księżyc Saturna. Jednak nawet ta opcja wydaje się mało prawdopodobna. "Nasze najnowsze analizy sugerują, że wcześniejsze doniesienia o atmosferze mogą być raczej efektem zakłóceń pochodzących od gwiazdy. Nie oznacza to jednak, że TRAPPIST-1e na pewno nie ma atmosfery. Potrzebujemy po prostu więcej danych" - podkreśla Ranjan.
Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba to prawdziwa rewolucja w badaniach egzoplanet, ale - jak zauważa dr Ranjan - nie został zaprojektowany z myślą o obserwacjach małych, skalistych światów podobnych do Ziemi. "Teleskop powstał zanim w ogóle wiedzieliśmy, że takie planety istnieją. Mamy szczęście, że w ogóle możemy je badać" - podkreśla.
Naukowcy liczą na dalsze obserwacje i nowe techniki analityczne. Spodziewają się, że istotne informacje może dać obserwacja tzw. podwójnego tranzytu, gdy jednocześnie na tle gwiazdy przechodzą dwie planety: TRAPPIST-1e oraz TRAPPIST-1b. Ta druga to najbliższa i pozbawiona atmosfery planeta układu. Taka obserwacja powinna pozwolić lepiej odfiltrować wpływ gwiazdy i wyizolować sygnały pochodzące wyłącznie z atmosfery TRAPPIST-1e - o ile ta w ogóle istnieje.


