Jest szansa, że mały niedźwiadek, który samotnie wędrował po nartostradzie z Kasprowego Wierchu do Kuźnic, połączył się ze swoją matką. Od wczoraj nikt go nie widział i nie słyszano też jego rozdzierających nawoływań.

Małego niedźwiadka kilka dni temu zauważyli narciarze zjeżdżający z Kasprowego Wierchu. Maluch wydawał się zagubiony i rozpaczliwie piszczał jakby nawołując matkę. 

Ze względu na dobro tego małego niedźwiadka Tatrzański Park Narodowy postanowił zamknąć wszystkie szlaki turystyczne i narciarskie w tym rejonie. Wczoraj, na prośbę TPN Polskie Koleje Linowe zamknęły także wyciąg i trasę narciarską w Kotle Goryczkowym, z którego właśnie tą nartostrada zjeżdża się do Kuźnic. 

Specjaliści z TPN nie chcieli interweniować i zabierać malucha, by pozwolić mu ponownie połączyć się z matkę. Takie rozwiązanie uważają za najlepsze i zgodne z naturą. 

Wydaje się, że ten scenariusz się spełnił. Od wczoraj nie ma informacji o małym niedźwiadku, ani nikt nie słyszał jego nawoływań. Jesteśmy cały czas na miejscu, kibicujemy i obserwujemy, co się dzieje - mówi zastępca dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego Filip Zięba. 

Przede wszystkim staramy się robić pełną profilaktykę i wyeliminować czynnik ludzki, który mógłby przeszkodzić w połączeniu się niedźwiedzicy z jej młodym. Dlatego jeszcze raz przypominam i apeluję, by przestrzegać przepisów i nie próbować wchodzić na Kasprowy Wierch, pomimo zamknięcia szlaków. 

Pracownicy Parku zaobserwowali w tym rejonie tropy młodego, ale też dorosłego niedźwiedzia. Istnieje prawdopodobieństwo, że może to być matka, więc miejmy nadzieję, że wszystko ułoży się dobrze. Od wczorajszego wieczora, w nocy i rano, aż do tego momentu nie było żadnych nowych obserwacji niedźwiadka i nie słychać było już żadnych odgłosów pisków z lasu czyli jego nawoływań. W przyrodzie oczywiście każdy scenariusz jest możliwy, ale miejmy nadzieję, że ten będzie pozytywny - podkreślił Filip Zięba.

Jednocześnie dyrektor zdementował informacje pojawiające się w mediach społecznościowych o tym, że to jest mały niedźwiadek, którego matkę zastrzelono w ostatnich dniach na Słowacji. Rzeczywiście taki przypadek miał miejsce, jednak Słowacy zastrzelili niedźwiedzicę, która biegała za turystami w Niskich Tatrach. Nigdzie nie pojawiły się informacje o tym , że miała młode. A nawet gdyby miała, nie jest możliwe, by tak malutki niedźwiadek, który urodził się zaledwie kilka miesięcy temu, przebył tak duży dystans z Niskich Tatr w Tatry Zachodnie i pojawił się w rejonie Myślenickich Turni. 

Pamiętajmy o tym, że młode tegoroczne to są maleństwa. Dla zobrazowania - one są wielkości jamnika. Nie są to zwierzaki w pełni mobilne i nie mogą przemieszczać się na długich dystansach - mówi Zięba.