Łączy dwie miejscowości, przyciąga turystów i co ważne - pozwala ominąć korki. Prom kursujący od 11 lat między Gassami a Karczewem na Mazowszu najpewniej zakończy działalność. Jego właściciele muszą dokładać do biznesu. "Niski poziom Wisły bardzo komplikuje nam działalność" - przyznaje Jacek Jopowicz, współwłaściciel promu.
Prom między Gassami a Karczewem na Mazowszu kursuje od 2014 r. Łączy dwa powiaty - piaseczyński i otwocki. Dla ich mieszkańców to tania i wygodna przeprawa na drugi brzeg. Szczególnie chwalą ją sobie kierowcy, dla których stanowi alternatywę od wiecznie zakorkowanej obwodnicy Mazowsza (droga krajowa nr 50 przez Górę Kalwarię) albo Mostu Południowego w Warszawie.
Korzystam z promu bardzo często, bo skraca mi czas dojazdu o co najmniej 20 minut - mówi nam kobieta kierująca skodą. Będzie wielka szkoda, jeśli go zlikwidują. Tędy, szczególnie weekendami, przeprawia się mnóstwo turystów. Sama często zabieram tu wnuka. Dla niego to frajda przepłynąć promem na drugą stronę. Ale wiem, że ludzie jadą też do Karczewa na zakupy - dodaje starsza kobieta z Gass.
Prom jest czynny od kwietnia do listopada - kursuje wtedy w godz. 7:00 - 20:00. Na pokład zabiera samochody osobowe, ale też dostawczaki, rowery, motocykle oraz pieszych.
Rejs w jedną stronę trwa zaledwie kilka minut. Maszyna czeka, aż pojawią się chętni i od razu wraca na drugi brzeg. Rozkładu jazdy nie ma. Wyznaczają go przyjeżdżające pojazdy i chętni do przepłynięcia przez Wisłę.
Latem tego roku jednak kursowanie promu trzeba było wstrzymać aż na dwa tygodnie. Mieliśmy awarię. Zepsuła się skrzynia biegów. Holownik, który nas dodatkowo zabezpiecza, orał Wisłę, żeby wykopać rów między brzegami, bo poziom Wisły był bardzo niski. Chcieliśmy pogłębić dno rzeki, a w rezultacie uszkodziliśmy maszynę. To dla mnie dodatkowe koszty - przyznaje Jopowicz.
O podobnych problemach opowiadał naszemu reporterowi Michałowi Radkowskiemu rowerzysta, który wybrał się dziś na przejażdżkę stałą trasą. Ruszam z Otwocka, promem dostaję się na drugi brzeg, stamtąd pedałuję do Konstancina i Mostem Południowym wracam do siebie - opowiada.
O likwidacji promu nie chce słyszeć, choć rozumie właściciela. W zeszłym tygodniu spędziłem na promie półtorej godziny, bo utknęliśmy w piasku. Widziałem, jak chłopaki się uwijali, żeby przekopać rów, byśmy mogli dopłynąć na drugą stronę - opisuje.
Mam 70 lat, chcę przejść na emeryturę. Nie stać mnie, by dokładać do tego biznesu, a od dawna trudno było na tym zarobić. Szkoda mi jednak, żeby prom poszedł na żyletki. Jednostka jest w dobrym stanie technicznym i spokojnie mogłyby ją przejąć samorządy, tym bardziej, że są zainteresowane dalszym kursowaniem promu - mówi Jopowicz.
Jest jeszcze jeden powód, dla którego warto utrzymać to połączenie. Za wschodnią granicą mamy wojny. Ciągle się mówi, że i do nas może ona przyjść. Co robi agresor? W pierwszej kolejności niszczy mosty. Taka przeprawa także z tego punktu widzenia jest potrzebna - dodaje.
Nasz reporter rozmawiał z lokalnymi włodarzami z Konstancina-Jeziorny, Karczewa i Góry Kalwarii. Wszyscy chcą zachowania przeprawy promowej. Mówią, że jest potrzebna, bo dla okolicznych kierowców to najszybsza trasa między Piasecznem a Otwockiem.
Poza tym samorządowcy cieszą się, że sam prom jest atrakcją i przyciąga do nich tłumy turystów, szczególnie latem i w weekendy. W ich wypowiedziach jednak brak konkretów. Wszyscy odsyłają do marszałka województwa mazowieckiego.
Tam temat jest dobrze znany. Marta Milewska, rzeczniczka marszałka Adama Struzika, przyznaje, że do urzędu wpłynęło pismo "przedsiębiorcy, który od lat prowadzi przeprawę promową na Wiśle z prośbą o jej przejęcie".
Obecnie Mazowiecki Zarząd Dróg Wojewódzkich i departament nieruchomości w urzędzie marszałkowskim analizują dokumenty. Zapewne w ciągu dwóch tygodni sprawa zostanie przedstawiona zarządowi województwa. Trudno powiedzieć, jaka będzie decyzja - mówi urzędniczka.
Jacek Jopowicz pokazuje naszemu reporterowi ten dokument. Widnieje na nim data: 14 października 2024 r. Przez te niemal 11 miesięcy nie dostałem odpowiedzi od marszałka - mówi ze smutkiem Jopowicz.


