Pijany warszawski policjant był jedną z dwóch osób uczestniczących w nocnym wypadku w podwarszawskiej Kobyłce, które uciekły z miejsca zdarzenia. Kierujący kabrioletem, którym podróżowały cztery osoby, z nieznanych przyczyn uderzył w słup. Zginęło dwóch mężczyzn. Nie wiadomo jeszcze, czy to właśnie policjant siedział za kierownicą auta.

W nocy w Kobyłce pod Warszawą doszło do tragicznego wypadku. Przed północą policjanci z drogówki zauważyli dwuosobowy kabriolet, którym podróżowały cztery osoby - w tym dwie na bagażniku. 

Funkcjonariusze ruszyli za pojazdem. Wtedy auto wypadło z drogi i uderzyło w słup. 

Dwie osoby zginęły, a dwie uciekły. Po godzinie poszukiwań udało się je zatrzymać. 

Okazało się, że jeden z zatrzymanych to młody sierżant sztabowy z Warszawy.

Na obecnym etapie nie możemy jeszcze wskazać na rolę policjanta - czy był on kierowcą, czy pasażerem. Jest to niedopuszczalne zachowanie. Zostały podjęte kroki związane z wydaleniem ze służby tego policjanta - powiedział RMF FM Sylwester Marczak z Komendy Stołecznej Policji.

Jak dodał, oddzielną sprawą jest odpowiedzialność karna - za ucieczkę i nieudzielenie pomocy. Osobie, która kierowała kabrioletem, grozi do 12 lat więzienia.


Opracowanie: