​4242 złotych brutto od stycznia 2024, a w lipcu wyrównanie do 4300 złotych brutto. To, co cieszy część pracowników, dla rynku pracy jest kolosalnym problemem. Według ekspertów podwyżka pensji minimalnej spowoduje, że w wielu sektorach gospodarki możliwy jest wzrost cen produktów i usług. Nie wszystkich przedsiębiorców stać bowiem na podniesienie płacy o ponad 600 złotych brutto.

Pensje powinny rosnąć. Powinniśmy dążyć do tego, by był to wzrost naturalny. Obecnie mamy do czynienia z pensją minimalną na sterydach. Ona się rozrasta absolutnie nieproporcjonalnie do możliwości wielu przedsiębiorców. Efektem jest drastyczne zrównanie płac w sektorze budżetowym oraz to, że wiele firm będzie musiało podnosić ceny lub po prostu myśleć o zwolnieniach - mówi wprost Hanna Mojsiuk, prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie.

Przedsiębiorcy zrzeszeni w Północnej Izbie Gospodarczej są za tym, by konsekwentnie i równomiernie podnosić pensje pracownikom. To naturalne, że płace rosną. Problem pojawia się jednak wtedy, gdy ten wzrost jest stymulowany odgórnie i jest nieproporcjonalny do możliwości przedsiębiorców w danym momencie. Rok 2023 to dla wielu firm czas kryzysu. Podnoszenie płacy minimalnej w tym momencie to realne zagrożenie wzrostem inflacji i zwolnieniami.

Rok 2023 dla wielu firm był czasem stagnacji lub recesji. To nie jest czas na mocny wzrost płacy minimalnej. Jest to odczuwalne szczególnie dla sektora przemysłowego, handlu oraz sektora MŚP. Owszem, jest tak, że wiele osób do pracy jest poszukiwanych. Musimy jednak dbać o to, by regulując poziom wynagrodzeń nie doprowadzić do sytuacji, że koszty pracy będą dla firm wyższe niż potencjalny zysk. Wtedy przed wieloma firmami realnie ujawni się widmo bankructwa. Obawiamy się o handel, usługi, gastronomię czy o branże opierające się na pracownikach fizycznych - mówi Hanna Mojsiuk, prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie.

Nie bez znaczenia jest też fakt spłaszczenia siatki wynagrodzeń. Najbardziej widoczne jest to w sektorze publicznym, gdzie za moment wszyscy będą zarabiać najniższą krajową albo kwoty niezbyt wiele wyższe. To może spowodować, że niebawem w urzędach, szkołach czy jednostkach administracyjnych po prostu nie będzie komu podejmować pracy - mówi Hanna Mojsiuk.

Czy przedsiębiorcy odczuwają wzrost płacy minimalnej? Dla rynku pracy styczniowy skok z 3600 złotych brutto do 4242 złotych to skok kaskadowy.

Nie można mówić, że jest to zmiana, która dotyczy tylko tych, co zarabiają najmniej. Nasze doświadczenia pokazują, że o podwyżki poproszą także Ci, którzy zarabiali dotychczas tyle, ile wyniesie pensja minimalna. Można więc powiedzieć, że w styczniu przed pracodawcami "pielgrzymki" od pracowników, którzy będą chcieli zarabiać więcej. Jeżeli pracodawca się nie zgodzi to może liczyć się z odejściami, a to w branżach takich jak: budownictwo, transport czy usługi poważny problem. Wzrost płacy minimalnej dotyczy nas wszystkich i wszyscy odczujemy to w portfelach np. jak pójdziemy do restauracji - mówi Katarzyna Opiekulska, dyrektor zarządzający LSJ HR Group.

Przedsiębiorcy wiedzą, że utrzymanie pracownika wymaga przygotowania dla niego atrakcyjnej oferty. Widzimy, że wiele sektorów gospodarki np. logistyka, sektor magazynowy czy przemysł, regularnie podnoszą wynagrodzenia, bo zmusza ich do tego sytuacja kadrowa i rynek. Skokowy wzrost płacy minimalnej jest nie tylko nienaturalny w obecnej sytuacji gospodarczej. Sprawia, że wiele firm aktywniej rozpoczęło proces automatyzacji i robotyzacji. Widzimy to w handlu, ale i w halach magazynowych - mówi Dorota Siedziniewska-Brzeźniak, ekspertka rynku pracy IDEA HR Group.

Opracowanie: