8 marca 2014 roku, sobota. W Kuala Lumpur na pokład Boeinga 777 malezyjskich linii lotniczych wsiada 227 pasażerów i 12 członków załogi. Maszyna rozpoczyna lot do Pekinu. Krótko po starcie samolot znika z radarów. Rozpoczynają się intensywne poszukiwania, w które zaangażowanych zostało kilka krajów. Do tej pory nikt nie natknął się na żaden ślad maszyny. Na całym świecie pojawiły się za to różne teorie na temat tego, co stało się z samolotem. Część z nich wydaje się możliwa, część absurdalnie nieprawdopodobna. Żadna z nich jednak nie daje pewnej odpowiedzi, co stało się podczas feralnego lotu MH370.

Władze Malezji - wobec faktu, że nie natrafiono do tej pory na żaden ślad boeinga - uznały, że doszło do niespodziewanej katastrofy, samolot się rozbił, a wrak spoczywa na dnie Oceanu Indyjskiego. Do tej pory jednak nie udało się namierzyć nawet najmniejszych szczątków samolotu. Kilka razy ekipy poszukiwawcze zmieniały obszar, w którym szukano samolotu. W akcję zaangażowano ratowników z kilku krajów oraz najnowocześniejsze sprzęty do poszukiwania wraków, helikoptery, drony i statki, a przede wszystkim - miliony dolarów.

Eksperci ds. lotnictwa twierdzą, że prawdziwych przyczyn katastrofy może nie udać się ustalić nigdy. W prowadzonych przez kilka krajów śledztwach do tej pory ustalono tylko kilka nieprawidłowości związanych z lotem - m.in. to, że poszukiwania wszczęto dopiero po czterech godzinach od zniknięcia maszyny z radarów oraz że minęło aż 17 minut, zanim cywilna kontrola lotów zdała sobie sprawę z zaginięcia boeinga. Brak jakichkolwiek śladów maszyny daje pole do popisu dla ekspertów awiacji oraz również dla zwolenników teorii spiskowych. Jedno jest jednak pewne - doszło do katastrofy, ale wciąż nie wiadomo, co się stało na środku Oceanu Indyjskiego.

Błąd ludzki?

Jedną z teorii tłumaczących zaginięcie samolotu jest to, że na pokładzie nagle spadł poziom tlenu, w wyniku którego załoga i pasażerowie stracili przytomność. Samolot kontynuował lot na pilocie automatycznym, aż do chwili upadku do oceanu po wyczerpaniu się paliwa.

Eksperci twierdzą ponadto, że przyczyną katastrofy mogły być również złe warunki pogodowe. Samolot mógł wpaść w turbulencje, pilot stracił nad nim kontrolę i maszyna się rozbiła.

Kolejną teorią jest błąd pilota - to właśnie czynnik ludzki najczęściej był przyczyną innych katastrof lotniczych. BBC przypomina m.in. feralny lot samolotu linii Air France, który rozbił się w 2009 roku. Zginęło wówczas 228 osób.

Wśród prawdopodobnych przyczyn wymieniana jest również usterka maszyny - w tym np. pożar na pokładzie. Tę teorię mają potwierdzać zeznania świadków, którzy twierdzą, że w czasie, gdy boeinga nie było już na radarach, mieszkańcy wysp na oceanie widzieli na niebie płonący obiekt. Pożar był m.in. przyczyną katastrofy samolotu linii TWA w 1996 roku. Maszyna eksplodowała nad Atlantykiem - powodem, według śledczych, miało być zwarcie instalacji eklektycznej w pobliżu zbiornika paliwa.

Jedną z tez, stawianych przez ekspertów, jest również możliwy atak terrorystyczny. Sceptycy zwracają jednak uwagę, że żadna z organizacji do tej pory nie przyznała się do potencjalnego ataku, nie zostały również wobec żadnego rządu wysunięte jakiekolwiek żądania.

Spisek?

Swoje tezy na temat tego, co stało się z Boeingiem 777 malezyjskich linii lotniczych wysuwają również zwolennicy teorii spiskowych. Jednym z przykładów jest twierdzenie, że samolot został zestrzelony przez amerykańskich żołnierzy. Wojsko miało zestrzelić maszynę, ponieważ pojawiały się obawy, że została ona uprowadzona. Taką teorię przedstawił Marc Dugain, pisarz i były szef linii lotniczych Proteus Airlines.

Drugą opcją jest zestrzelenie samolotu "przez pomyłkę", jako "skutek uboczny" ćwiczeń wojskowych Amerykanów.

Po zestrzeleniu kilka miesięcy później innego boeinga malezyjskich linii lotniczych nad Ukrainą pojawiają się również opinie, że to samo mogło się stać z lotem MH370 i że samolot mógł zostać trafiony, ponieważ pomylono go z maszyną wojskową.

Bardziej śmiałą teorią jest uprowadzenie boeinga przez samo wojsko - maszyna - według zwolenników tej teorii - miałaby wylądować w bazie wojskowej marynarki USA na wyspie Diego Garcia. W sprawę zamieszany miał być również Kreml. Na te lansowane w sieci rewelacje odpowiedział nawet rząd Stanów Zjednoczonych, który stanowczo zaprzeczył takim twierdzeniom.

Z kolei po informacjach, że jeden z pilotów, zasiadających za sterami maszyny, przechodził kryzys w związku i przez to mógł wpaść w depresję pojawiły się głosy, że mógł popełnić samobójstwo. Tę teorię podsycało stwierdzenie w tym kontekście szefa malezyjskiej policji, że "wszystkie wersje są brane pod uwagę". Nie istnieją jednak żadne dowody, które potwierdzałyby tę tezę.

Spiskową teorię wysnuł również były malezyjski premier Mahathir Mohamad, który stwierdził, że w sprawę "może być zamieszane CIA". Bardzo szybko blogerzy podchwycili ten pomysł i odpowiedzialność za zaginięcie samolotu przypisują amerykańskim agencjom rządowym. Są również zwolennicy twierdzenia, że za zniknięcie maszyny odpowiadają Rosjanie.

Militarne wątki związane z próbą wytłumaczenia, co się stało z samolotem, są najczęściej wykorzystywane do tworzenia teorii spiskowych. Przykładem, oprócz samego zestrzelenia, jest również założenie, że na samolocie została przetestowana nowa, nieznana jeszcze, tajna broń. Odpalić ją miał Iran albo Pakistan.

Oderwanie od rzeczywistości

W internecie pojawiają się również próby wytłumaczenia tego, co się stało z Boeingiem 777, które często nie są oparte na żadnych faktach. Jedną z takich tez jest to, że samolot wleciał w coś na kształt trójkąta bermudzkiego (obszar na Oceanie Atlantyckim, uznawany przez fanów zjawisk paranormalnych za tajemnicze miejsce, w którym ginęły bez śladu statki, samoloty i jachty) i teraz znajduje się w równoległym świecie.

W Ameryce są również środowiska, które wierzą, że cały samolot porwali kosmici i przeprowadzają teraz na pasażerach badania i testy. Takie pomysły pojawiają się m.in. na portalu Reddit. Propagatorzy tej teorii wierzą, że wiedza uzyskana przez kosmitów zostanie później wykorzystana przeciw ludzkości.

Istnieje również teza, która mówi o tym, że samolot się nigdzie nie rozbił, ale wylądował na małej wyspie, na którymś z archipelagów wysp na Oceanie Indyjskim, a wszyscy pasażerowie żyją jak rozbitkowie i kiedyś zostaną odnalezieni. Jest to jednak teza bardziej przypominająca scenariusz filmowy, niż opinia oparta na faktach.

Więcej opinii na temat zaginięcia malezyjskiego Boeinga 777 znajdziesz w naszym specjalnym raporcie.