"Karol Nawrocki uczestniczył w procederze sprowadzania prostytutek dla gości Grand Hotelu w Sopocie, gdy pracował tam jako ochroniarz" - informuje portal Onet, powołując się na pracowników z hotelowej ochrony. Świadkowie skandalu pragną zachować anonimowość, ale deklarują, że są gotowi złożyć zeznania przed sądem. "O wszystkim wiedziałeś, Jarosławie" - napisał w pierwszej połowie maja Donald Tusk, sugerując, że prezes Prawa i Sprawiedliwości miał pełną świadomość przeszłości szefa IPN. Karol Nawrocki zapowiedział już pozwy za publikację.

Onet twierdzi, że wśród opowieści krążących o Karolu Nawrockim ta jest jedną z najczęściej rozpowszechnianych. Historia byłego ochroniarza Grand Hotelu, który miał sprowadzać prostytutki dla gości, przewija się w mediach społecznościowych, zwłaszcza wśród osób nieprzychylnych niezależnemu kandydatowi popieranemu przez PiS.

Sprawa nabiera jednak innego wymiaru, gdy podobny zarzut wysuwa szef polskiego rządu. A Donald Tusk to zrobił. We wpisie z 8 maja na platformie X premier oświadczył:

"O wszystkim wiedziałeś, Jarosławie. O związkach z gangusami, o 'załatwianiu dziewczyn', o apartamencie miłości w Muzeum II Wojny Światowej, o wyłudzeniu mieszkania i innych sprawach pozostających wciąż w ukryciu. Cała odpowiedzialność za tę katastrofę spada na ciebie!"

To nie koniec, bo po raz kolejny Tusk wspomniał o tym już w Sejmie, 20 maja, mówiąc do polityków Prawa i Sprawiedliwości: Może wśród waszych sympatyków są ludzie, którzy nie chcą na prezydenta kogoś, kto zajmował się ochroną na bramce, w kasynie, w agencji towarzyskiej.

Media na tropie sutenerstwa

Autorzy artykułu w Onecie informują, że postanowili zweryfikować plotki i insynuacje. W tym celu przeprowadzili dziesiątki rozmów z pracownikami półświatka trójmiejskiego, policjantami i pracownikami Grand Hotel. W rozmowach nazwisko Nawrockiego przewijało się często, a informacja o tym, że pracownicy ochrony hotelu musieli w ramach "obowiązków" organizować bliskie spotkania gości z prostytutkami, stanowiła tajemnicę poliszynela. Jak zaznacza Onet, żadnej z tych wiadomości nie udało się ostatecznie rzetelnie zweryfikować. Do czasu.

Cytat

Miesiące rozmów doprowadziły nas jednak do dwóch świadków, których wiarygodność zweryfikowaliśmy. To dawni znajomi Nawrockiego, w tym jeden przez wiele lat bardzo bliski. Żaden z naszych rozmówców nie pochodzi z półświatka, z ringów freak-fightów ani ze środowisk kibolskich. To ludzie, którzy z Nawrockim pracowali w ochronie Granda, chcąc sobie dorobić podczas studiów, a dziś prowadzą zwyczajne życie. Nie mieli i nie mają problemów z prawem.
informuje Onet

Opowieść pierwszego świadka

Byliśmy na tym samym roku. Byliśmy dobrymi kumplami. Na IV roku studiów Karol zapytał mnie, czy chcę pracować w Grandzie na ochronie. Przekonywał, że płacą dobre pieniądze, że już rozmawiał z szefem i chętnie mnie zatrudnią. Pomyślałem: czemu nie? - rozpoczyna swoją opowieść, cytowany przez Onet, pierwszy ze świadków, tłumacząc, że Nawrocki zaproponował mu pracę, będąc już kierownikiem zmiany.

Praca w ochronie przebiegała w większości przypadków zgodnie z wyobrażeniami. Czasem musieli interweniować, czasem dochodziło do szarpanin, ale było jasne, że w przypadku bardziej gwałtownych zdarzeń, muszą dzwonić po policję. Świadek Onetu opisuje swoją pracę, jako dość spokojną i zaznacza: Widziałem, że do hotelu przychodzą prostytutki — trudno było tego nie zauważyć. Domyślałem się, że mają jakiś układ z ochroną, ale się tym nie interesowałem.

Nadszedł jednak moment, gdy Karol Nawrocki miał zapytać kolegę, czy ten nie chce sobie "dorobić". Dodatkowe pieniądze miały pochodzić z procederu dostarczania gościom hotelowym prostytutek. Moja rola miała polegać na tym, że jeśli jakiś gość zapyta mnie, gdzie można spotkać dziewczyny, to mam dać znać Karolowi - przyznaje kolega z dawnej pracy obecnego kandydata na prezydenta. Pracownik, który zgodził się rozmawiać z portalem, tłumaczy, że nie miał problemu, by przystać na propozycję, a z biegiem czasu dowiedział się, że Nawrocki miał od być współzałożycielem siatki sutenerskiej.

Wyjaśnia też, że w hotelu zdarzało się, iż któryś z gości chciał skorzystać usług prostytutki. Jeżeli Nawrocki nie był dostępny, trzeba było skontaktować się z innym "pośrednikiem".

Opowieść drugiego świadka

Pewnego dnia przypadł mi dyżur przy recepcji. Tam zazwyczaj obok recepcjonistów stał ochroniarz. Nagle widzę, że Karol wchodzi do hotelu z prostytutką i jej "opiekunem". Wsiedli do windy i pojechali na górę, do gościa. To był dla mnie szok - mówi drugi rozmówca Onetu, także pracownik sopockiego Granda.

Nawrocki miał zaproponować drugiemu koledze z pracy "dorabianie" sobie w sposób opisany powyżej. Otrzymał odmowę. To było dla mnie nie do przyjęcia - tłumaczy anonimowy świadek.

Mechanizm działania sopockiego "interesu" i znajomi z półświatka

Według relacji świadków Onetu, goście hotelowi wybierali prostytutki przez odpowiednie strony internetowe, a Nawrocki miał kontaktować się z "koordynatorem", który sprowadzał kobiety do kilentów.

Cytat

Nasi rozmówcy opowiadają, że cena spotkania z prostytutką na Odlotach wynosiła w tamtym czasie średnio 100-150 zł, a maksymalnie 200 zł. Ochrona hotelu dyktowała gościom znacznie wyższe ceny — wszystko ponad tę wspomnianą kwotę było zyskiem ochroniarzy, którzy byli w układzie z sutenerem. Układ sutenera z ochroną był niezbędny — bez tego prostytutki nie zostałyby wpuszczone do hotelu.
pisze Onet

Pierwszy z rozmówców portalu, który zdecydował się na podjęcie współpracy, przekazał, że Nawrocki z ochrony Grand Hotelu odszedł w 2007 roku. Parę tygodni po swym odejściu Karol zadzwonił do mnie, że chce się spotkać - mówi i dodaje, że Karol Nawrocki pojawił się wówczas właśnie z osobą, która odpowiadała za "koordynację" dostarczania prostytutek.

Ten facet zapytał, czy mógłbym do tego procederu wkręcić nowego szefa ochrony. Wtedy Karol zaoponował, żeby nie próbować, bo to były policjant. Nigdy nie zadzwoniłem do "koordynatora" - tłumaczy.

Onet wiąże przeszłość Karola Nawrockiego z jego znajomościami z trójmiejskiego półświatka, w tym z regularnymi sutenerami. Portal wymienia przy tej okazji kilku mężczyzn, którzy są "doskonale znani organom ścigania, karani w przeszłości" - dosłowny cytat z Onetu, który podkreśla, że Nawrocki nie wypiera się tych znajomości. Słynnego "Śledzia" obecny kandydat na prezydenta miał poznać w areszcie w Gdańsku, gdzie prowadził "wykład o żołnierzach wyklętych". Onet, powołując się na Służbę Więzienną, zaznacza, że taki wykład nigdy nie miał miejsca.

Nawrocki i politycy PiS dementują informacje Onetu

Publikację w Onecie skomentował już Adam Bielan. Karol Nawrocki już na ten temat się wypowiadał; nic takiego nie miało miejsca - podkreślił europoseł PiS Adam Bielan, pytany o doniesienia Onetu, że Nawrocki, gdy był ochroniarzem w sopockim Grand Hotelu, "uczestniczył w procederze" sprowadzania do niego prostytutek. To plugawe ataki personalne - dodał polityk PiS.

Według niego publikacja materiału jest skoordynowanym atakiem instytucji związanych z Donaldem Tuskiem. Jak dodał, to jest "seria kolejnych, dość plugawych ataków personalnych na Karola Nawrockiego". 

Nie jesteśmy tym zaskoczeni. Instytucje związane z Donaldem Tuskiem zrobią wszystko, żeby (prezydentem) nie został Karol Nawrocki - zaznaczył europoseł.

Co więcej w sprawie wypowiedział się też główny zainteresowany.

"Dziś w Polsce problemem jest prostytucja polityczna, która za obce pieniądze chce oddać Polskę. Za ten stek kłamstw i nienawiści pozwę Onet w trybie cywilnym o ochronę dóbr osobistych, a także złożę prywatny akt oskarżenia w trybie karnym. Medialni pomocnicy Tuska i Trzaskowskiego nie zabiorą nam zwycięstwa" - napisał Karol Nawrocki na X.