​Kreml zażądał, aby na pierwsze spotkanie z Putinem Steve Witkoff przybył sam i bez tłumacza - podał "Wall Street Journal", powołując się na źródła. Ponadto, zdaniem gazety, Moskwa nawiązuje relację biznesową z Waszyngtonem poprzez współpracę Witkoffa i Dmitrijewa - specjalnego wysłannika Kremla. Rosjanin odniósł się do publikacji dziennika, zarzucając jej "próbę zrujnowania wysiłków na rzecz pokoju w Ukrainie".

Według "WSJ" przywódca Rosji Władimir Putin przestudiował biografię wysłanników prezydenta USA Donalda Trumpa, oddelegowanych do rozmów z Kremlem w sprawie zakończenia wojny z Ukrainą.

Gazeta przypomniała, że Witkoff w trakcie swojej kariery na rynku nieruchomości wielokrotnie robił interesy z rządzącymi na Bliskim Wschodzie rodzinami. Dlatego kontakt z następcą tronu Arabii Saudyjskiej Mohammedem bin Salmanem, który przekazał mu zaproszenie na Kreml, miał ułatwiony.

Warunki Kremla

"WSJ", powołując się na źródła, zwróciła uwagę na to, że Witkoff miał odmawiać korzystania ze wskazówek i instrukcji od CIA przed swoją wizytą w Moskwie. "Twierdził, że Putin powiedział mu, że na spotkanie z nim musi przyjść sam" - napisała gazeta.

Departament Stanu miał utworzyć specjalną grupę roboczą, aby wspierać Witkoffa, ale członkowie tego zespołu i inni urzędnicy administracji przekazali, że ciężko było im uzyskać - na przykład - notatki ze spotkań specjalnego wysłannika.

"Zasady Moskwy"

Przez dekady starsi rangą urzędnicy administracji USA, odwiedzający Rosję, byli instruowani w oparciu o książkę znaną jako "Moscow Rules" ("Zasady Moskwy"). Opisuje ona niebezpieczeństwa, jakie wiążą się z wizytami w Rosji i współpracą z obywatelami tego kraju. Witkoff miał nie skorzystać także z tej pomocy.

Jednocześnie wysoki rangą urzędnik Białego Domu powiedział "WSJ", że Witkoff jest świadomy zarzutów ze strony reszty administracji, ale podróżuje z ochroną dyplomatyczną i uczestniczy w spotkaniach Rady Bezpieczeństwa Narodowego, Narodowej Agencji Wywiadowczej czy też w spotkaniach z sekretarzem stanu USA Markiem Rubio.

Witkoff po swoich spotkaniach z Putinem dzwoni do Trumpa, wiceprezydenta USA J.D. Vance'a i Rubio, komunikując się przez bezpieczną linię z ambasady USA w Moskwie.

Prezenty jako ważny element gry

Według "WSJ" plan Putina na pierwsze spotkanie z Witkoffem zakładał sprawdzenie, czy rzeczywiście sprzyja on Rosji. Jeśli rozmowa przebiegnie pomyślnie, to na Witkoffa miał czekać "prezent". Specjalny wysłannik USA dostał od rosyjskiego przywódcy "nagrodę", która miała utrwalić ich relacje.

Z łagru został wypuszczony Marc Fogel, nauczyciel historii w liceum przy ambasadzie USA w Moskwie, który został skazany na 14 lat kolonii karnej za posiadanie medycznej marihuany na moskiewskim lotnisku.

"Prezenty" mają być istotną częścią relacji biznesowej, którą nawiązuję Moskwa z Waszyngtonem poprzez współpracę Witkoffa i Dmitrijewa. W grudniu po szóstym spotkaniu z Putinem, rosyjska firma produkująca kawior wysłała Witkoffowi około 5 kg czerwonego kawioru.

Gazeta zwróciła uwagę, że jest to wyrób firmy ze średniej półki cenowej, która chce sprzedawać swoje produkty pod etykietą "Trumpovka". Niemniej, Biały Dom zaprzeczył tym doniesieniom.

Nie jest to jedyny produkt, który nawiązuje do administracji Trumpa. Dmitrijew po wizycie Witkoffa w Moskwie wstawił na platformę X zdjęcie butelki wódki ze zdjęciem Trumpa, która stoi na tle Placu Czerwonego z napisem: "Make Vodka Great Again".

Kellogg nie był dobrym rozmówcą dla Rosjan

Generał Keith Kellogg, pełniący urząd prezydenckiego wysłannika na Ukrainę, okazał się nie być dobrym rozmówcą dla rosyjskich władz, ponieważ jego córka ma fundację pomagającą Ukraińcom, cierpiącym wskutek rosyjskiej inwazji.

Dziennik zauważył, że z czasem Kellogg został odsunięty od kontaktów z Rosjanami, a jego rolę przejął Steve Witkoff po stronie USA i Kiriłł Dmitrijew po stronie Rosji.

Dmitrijew urodził się w Ukrainie i studiował w Stanach Zjednoczonych; po objęciu władzy przez Putina przeprowadził się do Rosji, gdzie pracował dla amerykańskich firm, m.in. dla Goldman Sachs.

Biznesmeni w butach dyplomatów?

Opisując dotychczasowe relacje USA i Rosji, "WSJ" zauważył, że zajmowały się nimi odpowiednie struktury i odpowiadali za nie ludzie wykwalifikowani i znający zwyczaje Rosjan.

"Dziś te struktury są nieobecne" - napisał dziennik. Stany Zjednoczone od czerwca nie mają ambasadora w Moskwie, a urząd zastępcy sekretarz stanu ds. europejskich i euroazjatyckich nie jest obsadzony.

Dziennik stwierdził, że obecnie za relacje między Moskwą a Waszyngtonem odpowiadają biznesmeni. To zdaniem "Wall Street Journal" jest czymś nowym.

Tymczasem specjalny wysłannik Kremla Kiriłł Dmitrijew przybył w sobotę do Miami na Florydzie, gdzie mają odbyć się rozmowy między delegacjami USA i Rosji - poinformowała agencja AFP, powołując się na źródła w kręgach rosyjskich. Media podają, że stronę amerykańską będą reprezentować Steve Witkoff i Jared Kushner.

Na krótko przed przylotem do Miami Dmitrijew na platformie X odniósł się do artykułu publikacji "Wall Street Journal". Przedstawiciel Władimira Putina zarzucił amerykańskiej gazecie podjęcie kolejnej próby zrujnowania wysiłków na rzecz pokoju w Ukrainie.

Jego zdaniem więziony przez Rosję Marc Fogel został uwolniony na prośbę Amerykanów, a nie, jak to opisała gazeta, "w prezencie" dla Witkoffa za dobrą postawę w trakcie rozmowy z przywódcą Rosji Władimirem Putinem.

Zaprzeczył również jakoby strona rosyjska miała prosić, aby wysłannik USA udał się na Kreml bez służb, a także doniesieniom o kawiorze jakoby sprezentowanym Witkoffowi przez Rosjan.