Rosyjska propaganda znów wspomina o Polsce. Po ubiegłotygodniowych wypowiedziach Dmitrija Miedwiediewa i Władimira Putina, tamtejsze serwisy twierdzą, że "polskie kobiety-najemniczki brały udział w ofensywie Sił Zbrojnych Ukrainy". Taką informację agencji informacyjnej RIA Nowosti przekazał rosyjski żołnierz walczący w obwodzie charkowskim.

Było tam (w obwodzie charkowskim - przyp. red.) wielu najemników. Wśród nich były nawet Polki - powiedział propagandystom niezidentyfikowany żołnierz.

Rosyjskie wojsko udział najemników w wojnie po stronie Ukrainy określa mianem "nieuczciwego działania".

Żołnierz stwierdził, że taka praktyka świadczy o tym, że "Ukraińcy nie walczą po męsku".

Zrzucanie granatów z dronów na pozycje rosyjskich wojsk i wysyłanie kobiet do walki świadczy o tym, że Ukraina walczy bez honoru - powiedział wojskowy.

Michał Marek, doktorant z Uniwersytetu Jagiellońskiego zajmujący się m.in. analizą propagandy i dezinformacji, napisał z przekąsem na Twitterze, że "nie doprecyzowano, jak wiele polskich kobiet ma szturmować rosyjskie pozycje, lecz sądząc z przekazu, jest to poważny czynnik - niech się boją!".

8 tysięcy najemników z ponad 60 państw

Na początku listopada rzeczniczka rosyjskiego MSZ Marija Zacharowa powiedziała, że od początku "specjalnej operacji wojskowej" (tak Rosjanie określają inwazję - przyp. red.) na Ukrainę przybyło ponad osiem tysięcy najemników z ponad 60 państw.

Jej zdaniem, Ukraina rekrutowała najemników przede wszystkim w Polsce, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Rumunii i Wielkiej Brytanii. Rosyjski MON przekazał, że ponad 3 tysiące najemników zostało zniszczonych, a drugie tyle wróciło do domów.

Nie ma możliwości zweryfikowania tych doniesień.

Kolejne wypowiedzi o Polsce

To już kolejny raz w ostatnich dniach, kiedy w rosyjskiej propagandzie wspomina się Polskę.

Jako pierwszy w miniony czwartek wypowiedział się wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej Dmitrij Miedwiediew, któremu nie spodobało się odebranie rosyjskiej ambasadzie ośrodka turystycznego nad Zalewem Zegrzyńskim oraz rozpoczęcie budowy płotu na granicy z obwodem kaliningradzkim. Polityk zaatakował Polskę, pisząc o "bezczelnym motłochu" i prowokacyjnie sugerując możliwość powtórzenia rozbiorów Polski.

Dzień później Władimir Putin nie przedstawiając żadnych dowodów stwierdził, że "Polska nie porzuciła marzeń o przejęciu części Ukrainy".

Na początku listopada sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Stanisław Żaryn ostrzegł przed wzmocnionymi działaniami informacyjnymi Kremla przeciwko Polsce.

"Propaganda Kremla wzmacnia działania informacyjne przeciwko RP osadzone w kontekście rosyjskiej wojny na Ukrainie. W ostatnim czasie podjęła próbę wyeksportowania do międzynarodowej przestrzeni informacyjnej narracji, które mają godzić w reputację i wiarygodność RP w oczach Zachodu" - napisał Żaryn.