Rosyjskie wojska na Ukrainie w zamierzony sposób celują w ludność cywilną - powiedziała w czwartek brytyjska ambasador na Ukrainie Melinda Simmons. Wyraziła też obawę, że Rosja, eskalując konflikt, może użyć broni chemicznej lub nawet taktycznego ładunku nuklearnego.

Simmons, która kilka dni temu przeniosła się ze Lwowa do Polski, w rozmowie ze stacją Sky News wskazała, że siły rosyjskie nasilają przemoc za każdym razem, gdy ukraińskie wojsko stawia skuteczny opór. Nazwała tę sytuację "niewiarygodnie niepokojącą".

Wyraziła obawę, że po środowym ataku na szpital położniczy w Mariupolu będzie jeszcze więcej uderzeń w cele cywile. "Myślę, że jest to zamierzone celowanie w ludność cywilną, że jest to cyniczne, że nie ma sposobu, aby odpisać to jako wypadek, pocisk, który zabłądził" - mówiła o nagraniach z Mariupola, dodając, że Rosja w ten sposób postępowała już we wcześniejszych konfliktach.

Jest to niesłychanie niepokojące. Nie ma takiej możliwości, że Ukraińcy nie będą dalej walczyć. Musi nastąpić moment, w którym doradcy w Rosji zrozumieją to na tyle, by wyartykułować, że nie ma szybkiego rozwiązania tego konfliktu. Jest tylko takie, w którym wielu ludzi straci życie - powiedziała.

Zapytana, czy jej zdaniem Rosja może zdecydować się na eskalację wojny poprzez atak z użyciem broni chemicznej, co już wcześniej robiła, Simmons powiedziała: "Myślę, że słusznie obawiamy się całego rosyjskiego (wojennego) podręcznika".

Nie wykluczyła też, że prezydent Rosji Władimir Putin zdecyduje się na Ukrainie na użycie taktycznej broni jądrowej w ramach wojny konwencjonalnej, co jest dopuszczone w rosyjskiej doktrynie wojennej. Wiemy, że ma takie możliwości. Nie wiemy tylko, do jakich skrajności się w tym posunie - powiedziała.