Liczebność północnokoreańskiego kontyngentu wojskowego w obwodzie kurskim kurczy się w zastraszającym tempie. Jeżeli oddziały, które Władimir Putin ściągnął do pomocy z Pjongjangu, utrzymają dotychczasowe tempo strat, do kwietnia znikną z pola walki - szacuje Instytut Badań nad Wojną.

Na początku stycznia Wołodymyr Zełenski ogłosił, że w obwodzie kurskim zginęło lub zostało rannych około 3800 żołnierzy Północnej Korei wysłanych przez reżim Kim Dzong Una, by wesprzeć rosyjską kampanię odzyskania terenów zajętych przez ukraińskie wojska w sierpniu 2024 roku. Szacuje się, że ogółem Pjongjang posłał do boju kontyngent liczący 12 000 żołnierzy.

Nie jest jasne do końca, w jakich operacjach biorą udział Koreańczycy z Północy. W listopadzie ubiegłego roku minister obrony Ukrainy Rustem Umerow twierdził, że siły północnokoreańskie brały udział w "ograniczonych" starciach w obwodzie kurskim, ale już 6 grudnia - podaje Instytut Badań nad Wojną (ISW) - rosyjscy blogerzy wojenni przyznawali, że wojsko Kima uczestniczyło w "poważnych operacjach bojowych". Szacunki, na które powołuje się ISW, mówią o stratach rzędu 92 żołnierzy dziennie od momentu rozpoczęcia najcięższych walk w obwodzie kurskim w grudniu 2024 r.

Jeżeli to tempo strat zostanie utrzymane, liczący 12 tys. personelu wojskowego kontyngent północnokoreański pod Kurskiem może zostać zlikwidowany w ciągu 12 tygodni, czyli zostanie wymazany z pola bitwy do połowy kwietnia bieżącego roku.

Południowokoreańska agencja Yonhap powołuje się na liczby podawane przez rodzimy wywiad (NIS). Według niej od początku zaangażowania się sił Kima w konflikt w Ukrainie, zginęło tam przynajmniej 300 żołnierzy z Pjongjangu, a około 2700 zostało rannych.

Żołnierze Kima nie znają współczesnej wojny

Przedstawiciele NIS mieli przekazać, że "ogromne straty" wśród wojsk Korei Północnej wynikają głównie z "braku zrozumienia współczesnej sztuki wojennej". Chodzi przede wszystkim o nieznajomość wykorzystania technologii dronowej na polu bitwy. Yonhap powołuje się na służbę wywiadowczą, która przeanalizowała nagrania z walk w obwodzie kurskim, gdzie sojusznicy Rosjan mieli "bezsensownie" strzelać do dronów dalekiego zasięgu. Wcześniej pojawiały się też informacje, że bezzałogowce były dla żołnierzy Kima kompletną nowością, przed którą nie potrafili się chronić. Ukraiński wywiad wojskowy publikował też przechwycone rozmowy rosyjskich szkoleniowców, którzy - delikatnie mówiąc - nie byli zachwyceni poziomem prezentowanym przez przyjezdnych.

NIS podaje także, że Pjongjang "zachęca" swoich żołnierzy do popełnienia samobójstwa, jeśli chcą uniknąć pojmania żywcem przez ukraińską armię.

W sieci pojawiły się jednak nagrania z pojmanymi przez Ukraińców wojskowymi z Korei Północnej. Jeńcy mieli stwierdzić, że nie zamierzają wrócić ani do domu, ani do Korei Południowej. Wolą pozostać w Ukrainie. NIS ocenił, że obaj żołnierze byli członkami Biura Rozpoznania Ogólnego, kluczowej północnokoreańskiej agencji wywiadu wojskowego.

Żołnierze zeznali, że powiedziano im, iż jadą nie na wojnę, ale na ćwiczenia. Konstytucja Korei Południowej definiuje cały Półwysep Koreański jako jedno terytorium Korei i uznaje wszystkich zamieszkujących te tereny za obywateli jednego państwa. Seul zamierza skonsultować się z Kijowem w sprawie sprowadzenia pojmanych w obwodzie kurskim.