Polskie siatkarki pokonały w Hongkongu Chiny 3:0 (25:20, 25:23, 25:22) i wysunęły się na prowadzenie w tabeli Ligi Narodów. To siódme zwycięstwo w rozgrywkach zespołu Stefano Lavariniego, który zakończył już udział w drugim turnieju.

Polki po piątkowej wpadce z Holenderkami (0:3), szybko wróciły na zwycięską ścieżkę. Tak jak pewnym zaskoczeniem była przegrana z "Oranje", tak zwycięstwo nad gospodyniami turnieju bez straty seta też można uznać za niespodziankę. Tym bardziej, że Chiny były jedną z dwóch niepokonanych reprezentacji w Lidze Narodów, ale ich zwycięska passa została przerwana. Biało-Czerwone znów zostały liderkami klasyfikacji.

Już pierwsze akcje w wykonaniu Polek wskazywały, że wykasowały one z pamięci piątkową porażkę. Chinkom brakowało atutów w ataku, a Biało-Czerwone akurat nie miały kłopotów z kończeniem swoich akcji. Za często myliły się jednak na zagrywce, co nie pozwalało im na uzyskanie znaczącej przewagi.

Azjatki w połowie seta zacięły się, a kolejne nieudane ataki tylko bardziej je deprymowały. Zaczęły popełniać proste błędy, jak dotknięcia siatki, ataki w taśmę i traciły pewność siebie. Podopieczne Stefano Lavariniego wyszły na kilkupunktowe prowadzenie i bez większych perturbacji utrzymały je do końca tej części spotkania.

W końcówce Gong Xiangyu "ustrzeliła" na zagrywce Martynę Łukasik, ale w kolejnej próbie zaserwowała w aut. Seta zakończyła wprowadzona chwilę wcześniej na boisko Monika Gałkowska, która już w kolejnym meczu udowodniła, że nie boi się odpowiedzialności w ważnych momentach.

Nakręcone Polki jeszcze lepiej rozpoczęły kolejną partię, a trener miejscowych Cai Bin szybko poprosił do siebie swoje podopieczne. Od stanu 2:7 Chinki zabrały się do pracy i zaczęły grać, jak na lidera rozgrywek przystało. 10 tysięcy kibiców było świadkami dobrego widowiska, ale w końcu grały ze sobą dwie najlepsze ekipy Ligi Narodów.

Biało-Czerwone w niektórych sytuacjach miały trochę szczęścia. Agnieszka Korneluk zdobyła punkt z zagrywki serwując w linię, a rywalka pomyliła się o kilka centymetrów. W innej sytuacji Chinki zamiast rozegrać kontrę pogubiły się i popełniły błąd czterech odbić. Kluczowym momentem tej odsłony był blok Magdaleny Jurczyk na wyższej o kilkanaście centymetrów Yuan Xinyue. Polki objęły prowadzenie 24:22, a drugiego setbola wykorzystała Magdalena Stysiak.

W trzeciej partii oba zespoły "trzymały" poziom - atak za atak, dobre obrony, a wynik bardzo długo pozostawał otwarty. Gospodynie miały ogromny kłopot z zatrzymaniem Magdaleny Stysiak, która kończyła niemal każdą piłkę. Decydujące o zwycięstwie punkty zdobyła Olivia Różański, która wcześniej skończyła trudną piłkę poprzedzoną niesamowitą postawą w obronie Martyny Łukasik. Po tej akcji Stefano Lavarini z zachwytu aż złapał się za głowę.

Polki, które mają w dorobku siedem zwycięstw i jedną porażkę, następny turniej rozegrają w koreańskim Suwonie (27 czerwca - 2 lipca). Rywalami będą Stany Zjednoczone, Niemcy, Bułgaria i Korea Południowa.

Siatkarki Stefano Lavariniego są już o krok od zakwalifikowania się do turnieju finałowego, który odbędzie się w Arlington. Wystąpi w nim siedem najlepszych drużyn po fazie zasadniczej plus gospodarz - Stany Zjednoczone.

Polska - Chiny 3:0 (25:20, 25:23, 25:22)

Polska: Katarzyna Wenerska, Magdalena Stysiak, Magdalena Jurczyk, Agnieszka Korneluk, Martyna Łukasik, Olivia Różański - Maria Stenzel (libero), Monika Fedusio, Aleksandra Szczygłowska, Julia Nowicka, Martyna Czyrniańska.

Chiny: Diao Linyu, Gong Xiangyu, Wang Yuanyuan, Yuan Xinyue, Li Yingying, Wang Yunlu - Wang Mengije (libero), Xu Xiaoting, Du Quingqing, Yang Hanyu, Gao Yi, Zheng Yixin.