Libijski przywódca Muammar Kadafi nie zamierza odejść. Zapowiedział to w środowym przemówieniu do narodu. "Jestem libijskim wojownikiem, który przyniósł Libijczykom chwałę. Pozostanę w Libii jako przywódca "- dodał. Zapowiedział, że będzie walczyć z protestującymi domagającymi się jego odejścia i umrze jako męczennik.

Muammar Kadafi zapowiedział utworzenie nowych komitetów ludowych i władz lokalnych. Jak dodał: zgodnie z libijskim prawem manifestanci zasługują na karę śmierci. Rozkazał armii i policji, żeby ponownie przejęły kontrolę nad sytuacją w kraju. Zarzucił również demonstrantom, że chcą przeobrazić Libię w państwo islamskie. W przemówieniu do narodu Kadafi podkreślił, że jeszcze nie użył siły, ale w razie potrzeby to zrobi. Wezwał również swoich zwolenników, żeby w środę wyszli na ulice. Powiedział też, że nie ma nic przeciwko temu, by naród miał nową konstytucję i nowe prawa.

Muammar Kadafi wystąpił w symbolicznym miejscu. Przemawiał z budynku zbombardowanego w kwietniu 1986 roku przez amerykańskie lotnictwo. Kadafi przeżył nalot, ale zginęła jego adoptowana, 15-miesięczna córeczka. Amerykanie przeprowadzili atak w odwecie za zorganizowanie przez Libię zamachu na dyskotekę w Berlinie.

Demonstracje przeciwko reżimowi Kadafiego, który rządzi Libią od 42 lat, rozpoczęły się tydzień temu na wschodzie kraju, m.in. w Bengazi. Potem objęły Trypolis. Przeciwko demonstrującym brutalnie wystąpiły siły bezpieczeństwa i wojsko. Telewizja Al-Dżazira informowała o 250 ofiarach. W Trypolisie w ciągu ostatnich dwóch dni zginęły co najmniej 62 osoby - twierdzi organizacja praw człowieka Human Rights Watch, powołując się na źródła szpitalne. Według wojskowych źródeł wschodnia część Libii, w tym miasto Tobruk, jest poza kontrolą Kadafiego.