Trwa wymiana ognia między islamskimi bojownikami w Libanie a siłami Izraela (IDF). Dziś Hamas poinformował, że w ataku lotniczym zginął szef palestyńskich sił bezpieczeństwa. Władze Izraela poprzysięgły całkowite zniszczenie terrorystów, w związku z czym kontynuowane są operacje także na Zachodnim Brzegu Jordanu. Tymczasem w Gazie sytuacja staje się krytyczna. „Rannym w ciągu najbliższych kilku godzin grozi śmierć” - donoszą Lekarze bez Granic.

Jeszcze w niedzielę premier Benjamin Netanjahu przysiągł "zniszczenie Hamasu". Od tego czasu trwa szeroko zakrojona operacja sukcesywnego niszczenia jednostek bojowników organizacji terrorystycznej.

Dziś agencja Reutera poinformowała o wyeliminowaniu szefa palestyńskich sił bezpieczeństwa. Dżehad Meisen został zabity wraz z członkami rodziny w swoim domu. Atak został przeprowadzony z powietrza. 

W środę w izraelskim nalocie zginął jeden z czołowych dowódców Hamasu Ajman Nofal, który był odpowiedzialny za środkową część Strefie Gazy i należał do najwyższej rady wojskowej ugrupowania. Wiadomo też o kilku innych dowódcach Hamasu zabitych przez wojsko Izraela w atakach odwetowych.

IDF informuje także o zatrzymaniu 63 członków Hamasu w czasie operacji na Zachodnim Brzegu. Tam też dochodzi w ostatnich dniach do regularnych starć z Palestyńczykami.

Tysiące zabitych. Sytuacja w Gazie poza kontrolą

W Strefie Gazy zginęło już ponad 3700 osób - podaje palestyńskie ministerstwo zdrowia. Sytuacja ludności w enklawie jest katastrofalna. Szpitale są już przepełnione, tym bardziej, że schronienia próbują szukać tam także cywile uciekający przed konfliktem.

Pracownicy medyczni muszą radzić sobie z ograniczonym dostępem do energii elektrycznej, wody i brakiem podstawowych środków przeciwbólowych.

Lekarze bez Granic informują także, że w atakach na Gazę giną nie tylko cywile, ale także pracujący na miejscu medycy.

"Od początku konfliktu ponad 10 000 osób zostało rannych. Uważam, że ludziom tym w ciągu kilku najbliższych godzin grozi śmierć, bo otrzymanie pomocy medycznej staje się niemożliwe" - mówi Guillemette Thomas, koordynator medyczny Lekarzy bez Granic.

Szpital Al-Shifa, największa tego typu placówka w enklawie pozostaje jednym z nielicznych miejsc w Gazie, gdzie ciągle jest prąd. Paliwa ma jednak zabraknąć w ciągu najbliższych 24h.

Według szacunków około 60 proc. ludności Strefy (ponad milion osób) mieszka dziś pod gołym niebem. Podstawowa opieka zdrowotna jest nieosiągalna - nie działają bowiem żadne przychodnie.

"Warunki sanitarne są bardzo złe. Prócz osób z ciężkimi obrażeniami, spodziewamy się fali chorób związanych ze złymi warunkami bytowymi. Chorób takich jak biegunki, choroby dróg oddechowych, infekcje skórne i odwodnienie, które mogą rozwinąć się gwałtownie i poważnie zagrozić osobom najbardziej narażonym, w tym kobietom i dzieciom. Połowa mieszkańców Gazy to osoby, które nie skończyły 18 lat. Tymczasem nie ma systemu opieki zdrowotnej, który mógłby o nie zadbać" - relacjonuje Thomas.

Lekarze bez Granic obserwują załamanie się opieki medycznej w rejonie walk. A pacjentów z z ciężkimi obrażeniami, skomplikowanymi ranami, poparzeniami, połamanymi i zmiażdżonymi kończynami ciągle przybywa w miarę kolejnych bombardowań Gazy.