​Szwajcarka Michelle Gisin obroniła tytuł z Pjongczangu i wygrała kombinację alpejską podczas igrzysk w Pekinie. Srebrny medal zdobyła jej rodaczka Wendy Holdener, a brązowy Włoszka Federeica Brignone. Zawodów nie ukończyła faworytka, Amerykanka Mikaela Shiffrin.

Po zjeździe prowadziła Austriaczka Christine Scheyer, ale wiadomo było, że nie ma szans ze specjalistkami od slalomu. 12. na półmetku Gisin traciła do niej równo sekundę, jednak drugą część pojechała zdecydowanie najszybciej z całej stawki. W sumie Holdener wyprzedziła o 1,05, a Brignone o 1,85. 

Cała trójka medalistek już wcześniej stawała na podium pekińskich igrzysk - Gisin była trzecia w supergigancie, Holdener trzecia w slalomie, a Brignone druga w slalomie gigancie. 

Czwarte miejsce w kombinacji zajęła wszechstronna Czeszka Ester Ledecka, która wcześniej w Pekinie po raz drugi w karierze wygrała snowboardowy slalom gigant równoległy, a przed czterema laty w Pjongczangu sensacyjnie zdobyła złoty medal w supergigancie. Do podium zabrakło jej jednak sporo - 0,8 s. 

Mikaela Shiffrin znów wypadła z trasy

Sensacją dnia było wypadnięcie na trasie slalomu piątej po zjeździe Shiffrin. 26-letnia Amerykanka przeżywała nie tak dawno problemy osobiste i zdrowotne, ale zapowiadała walkę o medale. Wystartowała we wszystkich konkurencjach indywidualnych, jednak wypadała z trasy w swoich koronnych - slalomie i slalomie gigancie, a teraz w kombinacji. W supergigancie była dziewiąta, a w zjeździe 18. 

Na mecie Shiffrin przyznała, że nie wie, co było przyczyną jej niepowodzenia. Była jednak uśmiechnięta, zupełnie inaczej niż po nieudanych występach slalomie i slalomie gigancie, które bardzo przeżyła. 

Do zakończenia rywalizacji w narciarstwie alpejskim pozostały jeszcze zawody drużynowe. Kombinacja alpejska jest schyłkową konkurencją. W tym sezonie rozgrywana jest tylko w igrzyskach olimpijskich, nie ma jej w programie Pucharu Świata.