Potęga Chin będzie potwierdzona wtedy, kiedy sprawdzi się w boju. I to jest największe pytanie, które sobie zadajemy. Tak jak pytaliśmy trzy lata temu, czy Federacja Rosyjska jest drugą armią świata i czy zajmie Kijów w trzy dni - tak dr Aleksander Olech komentuje pokaz sprzętu wojskowego na defiladzie w Chinach z okazji 80. rocznicy zakończenia II Wojny Światowej na Dalekim Wschodzie. Redaktor Naczelny Defence24.com był gościem Bogdana Zalewskiego na antenie Radia RMF24.
W Pekinie odbyła się największa w historii Chin parada wojskowa z okazji 80. rocznicy kapitulacji Japonii i zakończenia II wojny światowej na Dalekim Wschodzie. W uroczystościach na placu Tiananmen wzięli udział przywódcy Rosji, Korei Północnej i Iranu. Xi Jinping podkreślił w przemówieniu wkład Chin w światową walkę z faszyzmem i zaapelował o budowanie wspólnej przyszłości dla ludzkości.
Po przemówieniu Xi Jinpinga odbył się przegląd wojsk. W defiladzie wzięło udział ponad 10 tysięcy żołnierzy z 45 formacji, w tym piechoty, sił powietrznych, marynarki wojennej oraz nowo utworzonych jednostek wsparcia informatycznego. Na placu Tiananmen zaprezentowano najnowocześniejszy sprzęt wojskowy, w tym międzykontynentalne pociski balistyczne DF-61 i DF-31BJ, pociski manewrujące YJ-19 i CJ-1000, a także nowe systemy obrony przeciwlotniczej HQ-9C.
Wśród debiutujących maszyn znalazł się czołg podstawowy typu 99A z działem kalibru 125 mm. Wzdłuż alei Chang'an przejechały setki pojazdów wojskowych, a nad głowami zgromadzonych przeleciały formacje helikopterów i samolotów, tworząc widowiskowe układy, w tym kształt liczby 80.
Kulminacyjnym momentem defilady było wypuszczenie 80 tysięcy "gołębi pokoju" oraz przelot ponad 100 samolotów wojskowych. Wydarzenie miało nie tylko wymiar historyczny, ale także polityczny, podkreślając rosnącą rolę Chin na arenie międzynarodowej.
Dr Olech zapytany o to, jak należy interpretować pokaz sprzętu wojskowego podczas defilady przyznał, że nie "powinniśmy się obawiać, a raczej patrzeć na to, jak Chiny bardzo się rozbudowują". To są siły lądowe, powietrzne, morskie i należy je brać pod uwagę zwłaszcza w kontekście Tajwanu. Więc jest to mocny sygnał ze strony Chin i póki nikt nie powie "sprawdzam", póty nie jesteśmy w stanie ocenić, na ile faktycznie te hipersoniczne pociski mogą dolecieć z punktu A do punktu B - powiedział analityk.
Naczelny Defence24.com wyjaśnił, że Chińczycy testują swój sprzęt na rynku azjatyckim i afrykańskim, w warunkach wojennych i w ramach konfliktów regionalnych. Czy testowanie sprzętu można interpretować jako zagrożenie dla Tajwanu? Według eksperta Chiny mogą "straszyć" Tajwanem przez kolejne lata, ale nie spodziewa się wybuchu konfliktu zbrojnego, ale raczej działań hybrydowych, takich jak sabotaż.
Analityk ocenił pełnoskalowy konflikt jako niekorzystny dla Chin. Kwestia Tajwanu wybrzmiewa od ponad dekady, więc oceniam i to jest perspektywa po rozmowach i z chińskimi i tajwańskimi dyplomatami, że takowego ataku teraz nie będzie i w najbliższych latach też nie (...) Co Chiny ugrałyby atakując Tajwan? Kawałek terytorium? Bo tak naprawdę od razu by się pojawiły kwestie sankcji i kwestia rywalizacji (...) Ja raczej przewidywałbym atak chiński w perspektywie pięciu, dziesięciu lat, nie wcześniej - tłumaczył gość Radia RMF24.
Opracowanie: Karolina Galus


