Falstart Najwyższej Izby Kontroli w sprawie zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez byłego ministra sportu i turystyki w rządzie PiS Kamila Bortniczuka. Ponad dwa miesiące temu zawiadomienie NIK dotyczące wielomilionowych nieprawidłowości w finansowaniu związków sportowych trafiło do prokuratury. Do dziś w sprawie nie ma żadnej decyzji.
Reporter RMF FM Krzysztof Zasada usłyszał w prokuraturze, że śledczy, by zdecydować, czy wszczynać postępowanie w związku z tym zawiadomieniem, muszą uzyskać komplet dokumentów z Najwyższej Izby Kontroli w sprawie wykrytych podczas kontroli nieprawidłowości.
Problem w tym, że kontrola formalnie do dziś się nie zakończyła i NIK nie przesłała tych materiałów, podobnie jak Ministerstwo Sportu i Turystyki.
Dlaczego więc NIK tak spieszyła się z zawiadomieniem?
Marcin Mariański z Izby tłumaczy, że złożenie zawiadomienia w listopadzie 2024 r. było obowiązkiem kontrolerów. Przepisy stanowią, że musi się to stać, gdy tylko uzyskają materiały wskazujące na przestępstwo.
Przy czym chciałbym zaznaczyć jasno, że to już była sytuacja, w której i pan Bortniczuk składał wyjaśnienia w NIK-u, i same czynności w jednostce kontrolowanej były zakończone - przekazał Mariański w rozmowie z reporterem RMF FM.
NIK kompletuje już dokumenty dla śledczych. Raport ma być gotowy za dwa tygodnie.
Jak informowaliśmy w listopadzie ub.r., według NIK Kamil Bortniczuk powinien odpowiedzieć za przekroczenie uprawnień.
Zdaniem kontrolerów Bortniczuk przyznał Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej ponad 186 milionów złotych w ramach wniosku, który nie spełniał warunków formalnych dofinansowania i powinien być odrzucony.
Chodzi o budowę w podwarszawskim Otwocku Narodowego Centrum Szkolenia, Badań i Treningu Piłki Nożnej.
Nie było podstaw, aby odrzucić wniosek. PZPN uzupełnił ten wniosek w terminie wymaganym rozporządzeniem i posiada na to opinie prawne. Nie było żadnego zagrożenia dla jakiegokolwiek interesu publicznego - bronił się były minister.