Trwa usuwanie skutków nawałnicy, która przeszła wczoraj po południu nad Dolnym Śląskiem. Zginęły 3 osoby, co najmniej 6 jest rannych. Wszystkie ofiary zostały przygniecione przez spadające gałęzie.

Dolny Śląsk został wprost \"zdemolowany\" przez potężne burze i towarzyszące im wichury. Nawałnice przeszły m.in. przez Jelenią Górę, Złotoryję, Zgorzelec i Wrocław. Podobnego kataklizmu nie było w tym regionie od lat. Według wstępnych szacunków zniszczona została co czwarta linia wysokiego napięcia. W niektórych miejscowościach prądu może nie być przez kilka dni.

We Wrocławiu w ciągu kilku minut zrobiło się ciemno; zaczęło padać - przez godzinę spadło 12 litrów wody na metr kwadratowy. Do tego mocno wiało - w porywach do 120 km/h. W niektórych dzielnicach wiatr zrywał dachy z domów, łamał drzewa. Przez kilka godzin były ogromne trudności z przejazdem przez miasto. Z powodu zerwanej trakcji elektrycznej stanęły m.in. tramwaje, w korkach utknęło dziesiątki samochodów. Były także spore problemy z połączeniami kolejowymi. Posłuchaj relacji reportera RMF Michała Szpaka:

W nocy udało się uruchomić ruch kolejowy. Częściowo nieprzejezdny jest tylko odcinek Wrocław - Oława. Na tej trasie będą jeździć autobusy zastępcze. Na wielu drogach w województwie ruch odbywa się wahadłowo. Wrocławianie muszą się jednak liczyć ze sporymi utrudnieniami. Trakcje tramwajowe są pozrywane i nie wiadomo, jak długo potrwa ich naprawa. MPK wprowadziło komunikację zastępczą.

Poważne problemy z przejazdem były także na drogach poza miastami. Na autostradzie A4 za Wrocławiem w kierunku Opola na jeden pas spadło drzewo. Służby drogowe kilka godzin usuwały przeszkodę.

Pogoda dała się też we znaki mieszkańcom Opolszczyzny. Na szczęście nocna wichura nie spowodowała większych strat. Najgorzej jest w miejscowości Bukowie w powiecie namysłowskim. Konary zerwały linie wysokiego napięcia. Do tej pory nie ma prądu. Usuwanie awarii może potrwać kilka godzin.