Dziś mija termin ultimatum jakie pielęgniarki postawiły rządowi. Tymczasem ich protest rozszerza się. Głodówkę rozpoczęły pielęgniarki z gdańskiego szpitala na Srebrzysku. Na Dolnym Śląsku siostry odeszły od łóżek pacjentów w 31 szpitalach.

Wszystko wskazuje na to, że przed nami kolejny tydzień pielęgniarskich protestów. Dziś upływa termin ultimatum, jaki Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych postawił rządowi. Jeżeli rząd nie podejmie rozmów ze strajkującymi, w szpitalach w całej Polsce ma dojść do ogólnopolskiej "akcji solidarnościowej". Tymczasem protest rozszerza się. Głodówkę rozpoczęło dziesięć pielęgniarek ze szpitala psychiatrycznego w Gdańsku-Srebrzysku. W tym szpitalu pacjenci wymagają nie tylko podawania leków ale ciągłej opieki, a przede wszystkim kontroli. Dlatego do głodówki przystąpiło 10 a nie 30 pielęgniarek, bo właśnie tyle było chętnych. Jak zapewnił Rafał Danilczuk przewodniczący Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w ich szpitalu na pewno nie dojdzie do sytuacji, kiedy to lekarze będą musieli przejąć obowiązki sióstr. W kilku innych placówkach w Trójmieście siostry oflagowały się. Grożą, że jeśli nie dostaną dwustu złotych podwyżki - od piątku także i one rozpoczną głodówkę. Czekać nie zamierzają pielęgniarki z Myślenic: kilkanaście z nich przystąpiły do protestu głodowego. Ponad sto sióstr okupuje gabinet dyrektora placówki. Solidarnie do protestu przyłącza się Mazowsze.

Wczoraj rozpoczęła się okupacja wszystkich placówek medycznych na terenie województwa. Na Dolnym Śląsku strajk objął już 30 placówek. Od soboty 15 pielęgniarek zatrudnionych we wrocławskich szpitalach resortowych, czyli MSWiA i MON, prowadzi protest głodowy. Przyłączyły się trzy kolejne szpitale. Jeśli w najbliższych dniach sytuacja się nie poprawi, zarząd województwa zwróci się do wojewody o oddelegowanie do pracy w szpitalach objętych protestem sióstr ze szpitali resortowych, a także słuchaczek studium pielęgniarskiego, razem 130 osób. Dyrektorzy szpitali twierdzą, że taka liczka pielęgniarek wystarczy, aby zagwarantować pacjentom wystarczającą opiekę medyczną. Z raportów, jakie złożyli dyrektorzy szpitali w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Dolnośląskiego wynika, że mimo protestu najbardziej niezbędne potrzeby pacjentów są zaspokajane. W pracy lekarzom pomagają wolontariusze i młode pielęgniarki zatrudnione w ciągu ostatnich dni. Siostry nie mogą strajkować na terenie swoich placówek, bo zabrania tego ustawa o związkach zawodowych. Dlatego głodują w siedzibie Izby Pielęgniarskiej. Twierdzą, że tym razem będą nieugięte, a protest przerwą dopiero po spełnieniu ich postulatów, czyli podwyżki płac do wysokości średniej krajowej. Posłuchaj wypowiedzi sióstr:

Na spotkanie zaprosił pielęgniarki wicepremier i minister pracy i polityki społecznej Longin Komołowski. Siostry mówią jednak, że chcą się spotkać nie tylko z ministrem pracy, ale także z ministrem zdrowia i finansów. Ale zdecydowały, że na spotkanie pójdą, jednocześnie na cztery godziny zaostrzą formę protestu. Jeśli jutrzejsze rozmowy nie przyniosą żadnych rezultatów, to w środę zarząd związku zadecyduje, jak dalej będzie wyglądał protest. "My jako związek, jako zawód pielęgniarki i położnej, zostałyśmy przez rząd i sytuację zmuszone do takich zaostrzonych działań" - mówiła szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, Bożena Banachowicz.

Niedziela była siódmym dniem protestu ponad 50 pielęgniarek, które okupują budynek szpitalnej administracji w Koninie. Od minionego poniedziałku, każdego dnia przystępuje do głodówki co najmniej jedna siostra. Pielęgniarki z Konina zapowiadają, że będą protestować aż do skutku - od dyrekcji szpitala domagają się podwyżek pensji o 500 zł. brutto i przywrócenia zabranych im w sierpniu dziesięcioprocentowych premii. U dwóch z ośmiu głodujących sióstr Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Koninie (woj. wielkopolskie) lekarze stwierdzili poważne odwodnienie organizmu i zdecydowali się na podawanie im kroplówek.

foto RMF

00:40