Siostry z ponad stu szpitali w całej Polsce rozpoczęły wczoraj strajk bezterminowy. Wbrew zapowiedziom raczej nie decydowały się na odejście od łóżek pacjentów.

Wybrały inne formy protestu - pikietowały lub okupowały budynki szpitali i lokalnej administracji, prowadziły głodówki, zakładały czarne stroje. Według szefowej Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Bożeny Banachowicz, strajk objął 60% zrzeszonych w związku pielęgniarek.

We Wrocławiu siostry najpierw demonstrowały przed Dolnośląskim Urzędem Wojewódzkim. Tam ich delegację przyjął wicewojewoda Andrzej Tatuśko. Zadeklarował on, że może zaprosić na Dolny Śląsk kogoś z Ministerstwa Zdrowia, żeby z bliska przyjrzał się sytuacji sióstr w tym regionie. Zaproponował także zwołanie w trybie pilnym rad społecznych szpitali, które miałyby dokładnie ocenić położenie białego personelu w poszczególnych placówkach. Później protestujące przemaszerowały przed Urząd Marszałkowski. Tam wyszedł do nich marszałek Jan Waszkiewicz, ale po propozycji 200-złotowych podwyżek pielęgniarki wyśmiały go.

Natomiast minister zdrowia Grzegorz Opala mówi, że podwyżki i owszem będą, ale nie takie jakich żądają pielęgniarki i z resztą w ogóle nie w tym roku. Minister dodaje również, że to czego domagają się pielęgniarki jest niemożliwe, bo nie ma pieniędzy. Kolejny raz proponuje rozwiązania systemowe czyli zapisy ustawowe przyjete przez rząd, które spowodują, że płace pielęgniarek bedą wzrastały tak samo jak w sektorze przedsiębiorstw, co da siostrom w przyszłym roku wzrost wynagrodzenia co najmniej o 11 procent. Minister Opala:

Od wtorku budynek Ministerstwa Zdrowia okupują pielęgniarki z regionu mazowieckiego. Na ministrze Opali nie robi to jednak wrażenia. O ile siostry nie zniszczą niczego w budynku, nie zostaną stamtąd wyrzucone - swierdził minister. Posłuchaj relacji warszawskiego reportera radia RMF FM, Mariusza Zielińskiego:

07:50