Do godziny 15.00 Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych czekał na podanie terminu rozmów z rządem. Wicepremier Longin Komołowski chce kontynuować rozmowy jutro.

"Przyjęłyśmy zaproszenie, ale nie oznacza to przerwania protestu" - zapowiada szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Bożena Banachowicz. Przewodnicząca Związku powiedziała sieci RMF FM, że jeśli rokowania zakończą się fiaskiem - będzie zaostrzenie protestu: "wczoraj podjęłyśmy decyzję o przekształceniu się w komitet strajkowy, a 13 grudnia proklamujemy akcję strajkową na terenie całego kraju - będziemy odchodzić od łóżek pacjentów. Zarządy zakładowe od dzisiaj zaczynają przygotowania do tej akcji" – dodaje Bachanowicz. Według niej protest trwa w 53 placówkach służby zdrowia.

Wcześniejsza runda negocjacji pielęgniarek z rządem zakończyła się fiaskiem. Pielęgniarki chcą podwyżek i to jeszcze w tym roku; rząd odpowiada - to niemożliwe. Z powodu pielęgniarskiego protestu szpitalom na Dolnym Śląsku grozi paraliż. Jeżeli strajkujące siostry nie powrócą do pracy w ciągu najbliższych dni, dolnośląskie szpitale będą prawdopodobnie kolejno zamykane. Każdy dzień strajku przynosi straty w wysokości od 15-30 tysięcy złotych. Wczorajsza propozycja marszałka Krzysztofa Prędkiego nie satysfakcjonuje strajkujących pielęgniarek i położnych: "Zapadły może nie decyzje ale wskazania ze strony zarządu w stosunku do dyrektorów dotyczące podwyżek, mówiące o poziomie 200 złotych brutto. Zaznaczam nie tylko dla pielęgniarek ale dla wszystkich pracowników ochrony zdrowia". "200 złotych brutto to zdecydowanie za mało" - powiedziała Lilliana Pietrowska przewodnicząca dolnośląskiego związku zawodowego pielęgniarek i położnych. "Domagamy się zarobków w wysokości średniej krajowej i w tej sprawie będziemy nieugięte" - podkreślają pielęgniarki.

15:45