Trwajace wczoraj rozmowy pielęgniarek z rządem nie przyniosły do tej pory oczekiwanej ugody. Jednak po pierwszym oficjalnym spotkaniu rząd jest dobrej myśli - zupełnie przeciwnie niż pielęgniarki.

Według przewodniczącej Ogólnopolskego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Bożeny Banachowicz związek chciał uzyskać podwyżki jeszcze w tym roku. Tymczasem szef resortu zdrowia Grzegorz Opala stwierdził, że rząd nie będzie rozmawiał z pielęgniarkami na temat wyższych pensji. Wczesniej przez cztery godziny w kraju trwał protest białego personelu. Część z sióstr wzięła w nim udział, część tylko się z nim solidaryzowała.

Protest białych czepków

Wszystko wskazuje jednak na to, że znacznie mniej placówek służby zdrowia niż zapowiadano, wzięło udział w proteście białego personelu. Szefowa związku pielęgniarek i położnych przewidywała, że 80 procent szpitali, weźmie udział w strajku. Według zapowiedzi Bożeny Banachowicz siostry na cztery godziny miały zostawić chorych bez opieki. Jednak w Szczecinie nie było protestu w żadnym ze szpitali. W łódzkiem pielęgniarki odeszły od łóżek pacjentów tylko w trzech szpitalach. Zostały przy chorych dzieciach i na oddziałach intensywnej terapii. Natomiast przed niektórymi placówkami odbyły się pikiety, a karetki do wszystkich wezwań jeździły na sygnale. W Gdańsku w szpitalu psychiatryczno – neurologicznym, ze względu na specyfikę placówki siostry nie zdecydowały o odejściu od łóżek pacjentów. Jak powiedział sieci RMF, przewodniczący Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Rafał Daniluk, na specjalnym zebraniu związkowcy podejmą decyzję o innych formach protestu. Na razie jest to jedyny szpital w Trójmieście, w którym trwa głodówka białego personelu. Dyrekcja szpitala twierdzi, że nie ma pieniędzy na podwyżki. W całym Pomorskiem jedynie pielęgniarki ze szpitala w Wejherowie zdecydowały się odejść na cztery godziny od pacjentów. Na Dolnym Śląsku, w Klinice Hematologii i Chorób Rozrostowych Dzieci pielęgniarki zdecydowały się na strajk, choć w nieco złagodzonej formie. To nietypowy szpital, gdzie leczonych jest w tej chwili 55 małych pacjentów chorych na nowotwory. Na każdym oddziale pracuje jedna pielęgniarka. W czasie ogólnopolskiego protestu od łóżek małych pacjentów odeszły wszystkie pielęgniarki. Zastąpili ich lekarze i studenci. Szczegóły w relacji wrocławskiej reporterki radia RMF, Barbary Zielińskiej:

Tak protestowano w dość nietypowych placówkach medycznych. Nasz reporter zaglądnął więc do typowego szpitala. Takim jakim jest na przykład szpital w podpoznańskim Puszczykowie. Tam pielęgniarki zdecydowały się odejść na cztery godziny od łóżek pacjentów. Co w takim razie robiły przez ten czas? Szczegóły Michał Szpak:

W nowotarskim szpitalu głoduje już blisko 30 pielęgniarek, siostry jednak nadal pracują i nie zamierzają odchodzić od łóżek pacjentów. Na razie wstrzymały się jedynie od wykonywania części obowiązków, na przykład, nie wykonują badań EKG, nie wypisują skierowań i nie uczestniczą w wizytach lekarskich. Między 10. a 14. urządziły pikietę na nowotarskim Rynku. Dołączyły do nich pielęgniarki z uzdrowiska w Rabce. W Zakopanem pielęgniarki pracowały w czarnych podkoszulkach. Pielęgniarki odeszły od chorych na Lubelszczyźnie, ich obowiązki przejęli lekarze. Pielęgniarki popierają także lubelscy ciepłowniczy - czekają tylko na sygnał centrali, aby odciąć dopływ ciepła do urzędów rządowych i samorządowych oraz lubelskiej Kasy Chorych. Tymczasem dyrektor Małopolskiej Regionalnej Kasy Chorych Jacek Kukurba - zagroził zerwaniem kontraktów z tymi szpitalami, w których pielęgniarki odeszły od łóżek pacjentów: "Przerwanie świadczenia zdrowotnego rozwiązuje kontrakt. Jest to zerwanie kontraktu. Nie zerwanie kontraktu przez kasę, tylko zerwanie kontraktu przez świadczeniodawcę. Jeżeli będziemy znali takie przypadki, będziemy poszukiwali takich placówek służby zdrowia w których nie nastąpiły takie zjawiska aby zabezpieczyć interes pacjentów." – powiedział Kukurba. W Małopolsce siostry odeszły od łóżek pacjentów jedynie w Jaroszowcu. W pozostałych placówkach siostry głodują lub okupują gabinety dyrektorów.

Zbyt późne zaproszenie

Siostry zdecydowały się na protest, mimo, że rząd chciał z nimi wczoraj rozmawiać. Jednak Bożena Banachowicz, szefowa Związku Pielęgniarek i Położnych powiedziała, że zaproszenie od Ministerstwa Pracy przyszło za późno. Strajk odbędzie się a do spotkania ma dojśc po południu. Siostry domagają się, by w rozmowach stronę rządową reprezentowało trzech ministrów: zdrowia, pracy i finansów. Minister zdrowia Grzegorz Opala zapowiedział, że rozmowy rządu ze związkami działającymi w służbie zdrowia nie będą dotyczyć doraźnych podwyżek dla pracowników służby zdrowia, a ewentualnych "rozwiązań systemowych". "Nasza sytuacja musi zmienić się jeszcze w tym tysiącleciu" - powiedziała Bożena Banachowicz, szefowa związku pielęgniarek i położnych:

W Częstochowie w mediatora wcielił się Grzegorz Lipowski z SLD, członek senackiej komisji zdrowia: "To 0,25 zwiększonego odpisu , o którym się mówi to jest próba zamydlenia oczu całemu społeczeństwu i pracującym w służbie zdrowia. Kwota 800 milionów nic nie znaczy, w porównaniu do tego co służbie zdrowia się należy".

1. Kujawy i Pomorze

2. Wielkopolskie

3. Zachodniopomorskie

4. Małopolskie

5. Warmińsko - Mazurskie

6. Podkarpackie

7. Lubelskie

8. Śląskie

9. Podlaskie

10. Świętokrzyskie

11. Łódźkie

12. Pomorskie

13. Dolnośląskie

Zobacz też "Kraj w bieli protestów"

foto RMF

00:00