Białostocki Szpital kliniczny ogranicza liczbę pacjentów. Placówka chce bowiem uniknąć sytuacji sprzed roku, kiedy limit na usługi wykorzystano już w październiku. Szpital przyjmował wtedy tylko pacjentów w sytuacji zagrożenia zdrowia bądź życia.

Szpitalna praca na pół gwizdka oznacza, że lekko wydłużone zostaną terminy oczekiwania pacjentów przy przyjęciach planowych. Dyrektor placówki zapewnia, że „lekko” nie oznacza „na przyszłym rok”. - Okres oczekiwania wzrośnie o 20 procent - mówi Bogusław Poniatowski.

Takim rozwiązaniem nie są zachwyceni pacjenci, którzy już teraz czekają po kilka miesięcy na wizytę u lekarza specjalisty. - Czekałam pięć miesięcy na leczenie w poradni alergologicznej i teraz tego leczenia nie ma - skarży się jedna z pacjentek szpitala.

Sytuację, jak zawsze, mogłyby poprawić dodatkowe pieniądze z Narodowego Funduszu Zdrowia. Jednak, jak dowiedział się nasz reporter, na takie fundusze raczej nie ma szans.