Wirus wywołujący zespół ostrej niewydolności oddechowej nadal wygrywa walkę z człowiekiem. Od wczorajszego wieczora na SARS zmarło 23 osoby: 12 w Hongkongu, 9 w Chinach kontynentalnych oraz po jednej na Tajwanie i w Kanadzie.

W Hongkongu z powodu SARS cierpi już ponad 1,5 tys. osób. Dziś władze poinformowały o kolejnych 12 zgonach - większość ofiar to osoby przewlekle chore lub w podeszłym wieku. Łącznie w Hongkongu z powodu ostrej niewydolności oddechowej zmarło 133 osoby. Jedynym pocieszeniem dla władz metropolii jest spadek liczby zachorowań: 16 zarażonych to rekordowo niska liczba, nie obserwowana w ostatnich tygodniach.

Nowe przypadki zachorowań pojawiły się także w Chinach i Kanadzie. W krajach tych wprowadzono ostrzejsze przepisy, mające na celu zahamować rozwój epidemii.

W Pekinie zachorowań jest tak dużo, że władze skierowały setki robotników do budowy nowego szpitala zakaźnego. Ma on pomieścić tysiąc łóżek.

Miasto wygląda jak wymarłe: w 13-milionowej metropolii niemal nie widać ludzi na ulicach. Ci, którzy odważyli się wyjść z domów, noszą maseczki i rękawice chirurgiczne. Zamknięto wszystkie kina, teatry, kawiarenki internetowe, bary karaoke, zawieszono też udzielanie ślubów, by nie odbywały się przyjęcia weselne.

Szefowa Światowej Organizacji Zdrowia wezwała wszystkie kraje świata by pomogły powstrzymać pierwszą epidemię w tym stuleciu. W wywiadzie dla brytyjskiej telewizji BBC, Gro Harlem Brundtland broniła też decyzji WHO o wydaniu ostrzeżeń przed podróżami w rejony, gdzie przypadków SARS jest wyjątkowo dużo, a więc do Hongkongu, chińskich prowincji Guangdong i Szanxi, Pekinu oraz Toronto.

Foto: Archiwum RMF

15:40