Nie żyje piosenkarz Bogusław Mec, wykonawca ponadczasowego przeboju "Jej portret". Muzyk przegrał z białaczką, z którą walczył od 2001 roku. Miał 65 lat.

O śmierci artysty poinformował jego przyjaciel, piosenkarz Krzysztof Cwynar. Mec zmarł w niedzielę po długiej i ciężkiej chorobie w szpitalu w Zgierzu. Miał przeszczepiony szpik kostny. Kilkakrotnie wydawało się, że wyzdrowieje. Niestety - choroba okazała się silniejsza.

Mec urodził się 21 stycznia 1947 roku w Tomaszowie Mazowieckim. Ukończył Państwową Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych w Łodzi. Zadebiutował w 1970 roku na Łódzkiej Giełdzie Piosenki. Otrzymał wówczas nagrodę główną, nagrodę publiczności i wyróżnienie jury za wykonanie piosenki "Obłąkany kataryniarz".

W 1971 r. także wygrał Giełdę, wykonując utwór "To nie był sen". Jak przypomniano na oficjalnej stronie internetowej artysty, piosenkarz został wtedy zauważony i dostał szansę występu na XX Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu, gdzie wygrał debiuty.

Rok później nastąpił przełom w jego karierze, bowiem zwyciężył opolski festiwal, wykonując swój największy przebój - "Jej portret" Włodzimierza Nahornego i Jonasza Kofty. Po sukcesie w Opolu Czesław Niemen zaprosił Meca do wspólnej trasy koncertowej po Polsce.

Największe sukcesy odnosił w latach siedemdziesiątych

Lata 70. to najdynamiczniejszy okres rozwoju kariery artysty. Nagrywał kolejne przeboje, m.in. "Na pozór", "Zgubiłem się", "Może znajdę", "Z wielkiej nieśmiałości". Piosenki te długo utrzymywały się na pierwszych miejscach Studia Rytm. Występował też na wielu festiwalach, koncertował w całej Polsce, a także w ZSRR; współpracował z większością polskich orkiestr.

W 1977 roku piosenka wykonana w duecie z Ewą Dębicką "Mały, biały pies" otrzymała nagrodę w Opolu. W 1980 roku Mec otrzymał tam kolejną nagrodę za utwór "W białej ciszy powiek"; ta sama piosenka wygrała Grand Prix na Międzynarodowym Festiwalu OIRT w Pradze.

W 1987 roku wyjechał do Afryki i - jak napisano w jego biografii - była to najpiękniejsza wyprawa artystyczna w karierze Bogusława Meca.

Na początku lat 90. artysta wrócił też do malarstwa, a pierwszą wystawę zorganizował w Sztokholmie; później występował w serii recitali "Śpiewający wernisaż", w których łączył piosenkę i malarstwo.

W 2008 roku ukazała się jego ostatnia płyta "Duety", która zawierała 13 przebojów Meca, wykonanych w nowych aranżacjach oraz jeden premierowy utwór. Razem z artystą zaśpiewali m.in.: Marysia Sadowska, Justyna Steczkowska, Krzysztof Kiljański, Peter Getz, Marcin Rozynek, Tatiana Okupnik czy Anna Maria Jopek.

Ostatni raz pojawił się na scenie 8 marca 2012 roku podczas koncertu zorganizowanego z okazji Dnia Kobiet w Kolbudach. Zmarły artysta pozostawił żonę Jolantę i córkę. Mieszkał w Łodzi.

"Potrafił malować utwory muzyczne"

Śmierć piosenkarza poruszyła łódzkie środowisko muzyczne. Zdaniem Mariana Lichtmana - kompozytora i muzyka zespołu Trubadurzy - śmierć Bogusława Meca to nieprawdopodobna strata. Była to wyjątkowo barwna postać, człowiek Renesansu. Znakomicie śpiewał, malował, był nieprawdopodobnie inteligentny, błyskotliwy, był duszą towarzystwa. Na pewno będzie go nam bardzo brak - powiedział Lichtman.

Piosenkarka Krystyna Giżowska, która w latach 80. nagrywała wspólnie piosenki i koncertowała z Bogusławem Mecem podkreśliła, że ta wiadomość była dla niej wielkim zaskoczeniem. Przyznała, że choć w ostatnich latach rzadziej spotykali się na wspólnych koncertach, to jednak mimo wszystko bardzo się przyjaźnili i odwiedzali dosyć często.

Wspominała ostatnie urodziny artysty w styczniu tego roku. Było mnóstwo przyjaciół, wspaniała atmosfera, wspominaliśmy, śmialiśmy się. Boguś nawet nie chciał się rozstawać, był w wyjątkowej kondycji. Byliśmy szczęśliwi, że tak się czuje. Wiedzieliśmy, że walczy z tą chorobą już bardzo długo, że są wzloty i upadki. Ale myśleliśmy, że sobie z tym mimo wszystko po raz kolejny da radę, że znowu pojedzie na koncert - mówiła piosenkarka.

Przyjaciel artysty, piosenkarz i kompozytor Krzysztof Cwynar uważa, że Bogusław Mec potrafił malować utwory muzyczne. Malować jak tylko potrafią ludzie bardzo wrażliwi i nieujarzmieni. On miał swój styl, swoje spojrzenie i jeszcze Bóg dał mu barwę głosu, taką nie do podrobienia - powiedział.

Według niego, Mec przy całej swojej nonszalancji plastyka, wiecznego studenta i z ideą patrzenia na życie z "przymrużeniem oka", był perfekcjonistą. Pracował nad repertuarem w taki sposób, żeby nie robić byle czego. Za to go bardzo ceniłem, że warsztatowo jest bezbłędny. Natomiast był tak szalony prywatnie, że nie wiedziałem jak może zebrać się w sobie, żeby rzeczywiście narzucić sobie taką dyscyplinę wykonawczą - zaznaczył.


She's Not Mine