"Niespodzianka pod koniec Festiwalu w Cannes!", "Zasługuje na Złotą Palmę"! - tak francuska prasa zachwyca się dramatem "Mud" w reżyserii 33-letniego Amerykanina Jeffa Nicolsa. Film kilkanaście godzin przed ceremonią rozdania nagród w Cannes stał się jednym z faworytów festiwalowego konkursu.

Komentatorzy podkreślają, że po nocnej, oficjalnej premierze dramatu w Cannes oklaskom na stojąco nie było końca. Owacje trwały dłużej niż po jakimkolwiek innym pokazie filmowym na tegorocznym festiwalu. Zachwycił m.in. zaledwie 14-letni Tye Sheridan, znany już z ekranowej przypowieści filozoficznej "Drzewo życia" Terrence'a Malicka, która zdobyła Złotą Palme w ubiegłym roku.

Tye gra chłopca, który w filmie pomaga głównemu bohaterowi - ukrywającemu się na wyspie na Missisipi zbiegowi (wcielił się w niego Matthew McConaughey) - naprawić stary statek.

Gratulacje chłopcu złożył publicznie hollywoodzki gwiazdor Robert Pattinson. "Mam po prostu dużo szczęścia" - skomentował skromnie Sheridan. Francuska prasa twierdzi, że 14-latek powinien dostać nagrodę dla najlepszego aktora. Czy tak się stanie?. To okaże się już dzisiaj wieczorem - w czasie ceremonii kończącej festiwal.

Mieszane uczucia po "Cosmopolis" Cronenberga

Mieszane recenzje zebrał z kolei dreszczowiec "Cosmopolis" sławnego Kanadyjczyka Davida Cronenberga z Robertem Pattisonem w roli głównej. Część festiwalowych gości uważa, że to udana opowieść o schyłku świata rządzonego przez finansjerę. Inni twierdza, że za dużo jest w niej płytkich egzystencjalnych rozważań.

Pattinson - znany jako zakochany wampir z kultowej "Sagi Zmierzch" - wcielił się tym razem w 28-letniego giełdowego geniusza i bezwzględnego manipulatora, którego ktoś chce zabić. Na Manhattanie zapanował apokaliptyczny chaos, dotychczasowy system polityczno-ekonomiczny upada, a razem z nim stworzone przez tego rekina z Wall Street imperium finansowe. Przed pierwszą sceną filmu pojawia się na ekranie cytat z "Raportu z oblężonego miasta" Zbigniewa Herberta: "Jednostką obiegową stał się szczur". Nowa waluta "rat" - czyli po angielsku właśnie "szczur" - pojawia się w rozmowach głównego bohatera ze współpracownikami. Według wielu obserwatorów jest to aluzja do światowych agencji ratingowych, które oceniają wiarygodność kredytowa banków, instytucji, organizacji i państw i które odgrywają coraz większą rolę polityczną. Na Manhattanie ludzie protestują z martwymi szczurami w rękach, a przebrany za szczura człowiek wdrapuje się na dach limuzyny miliardera. Widać też osoby, które na znak protestu podpalają się na ulicy. Większą część akcji toczy się właśnie długiej pancernej limuzynie, do której wsiadają najróżniejsze postacie i która - według Cronenberga - symbolizuje to, co dzieje się w ogarniętym szaleństwem umyśle bohatera.

Faworyci do canneńskiej nagrody

Wśród filmów, które zrobiły największe wrażenie na festiwalowej publiczności, jest przede wszystkim dramat "Miłość" Austriaka Micheala Heneke. Reżyser jest już weteranem bitw o Złotą Palmę. 11 lat temu dostał Grand Prix Jury za "Pianistkę", 7 lat temu nagrodę dla najlepszego reżysera za "Ukryte", i w końcu trzy lata temu Złotą Palmę za "Białą Wstążkę". Zdobył więc już w Cannes prawie wszystko, ale konkursowa rywalizacja go nie nudzi. Tym razem stanął w szranki prezentując dramat "Miłość" o uczuciu łączącym dwoje 80-latków. W filmie tym pojawia się m.in. temat postępującej choroby, cierpienia i eutanazji.

Garrone wraca do Cannes z "Reality"

Innym mistrzem europejskiego kina, który powrócił w tym roku do Cannes, jest Włoch Matteo Garrone. W przeszłości zdobył on już Gran Prix Jury za głośny dramat "Gomorra" o włoskiej mafii. Teraz o Złotą Palmę walczy jego nowy film "Reality". To ostra krytyka współczesnej telewizji, która bardzo podobała się wielu recenzentom.

Pochwały otrzymał również odtwórca roli głównej Aniello Arena. Jedyny problem polega na tym, że jeżeli dostanie on nagrodę dla najlepszego aktora, to niestety nie będzie jej mógł odebrać osobiście. Od 18 lat Aniello Arena znajduje się w więzieniu. W czasie kręcenia filmu otrzymywał codziennie przepustkę pozwalającą na to, by pojawić się na planie zdjęciowym. Ekipa filmowa nie chciała powiedzieć, za co aktor został skazany na długi pobyt w więzieniu. Wiadomo tylko jedno: aktor-więzień nie otrzymał pozwolenia, by zjawić się na czerwonych schodach Pałacu Festiwalowego w Cannes.

Widzowie pod wrażeniem melodramatem "Kości i rdza"

Wielkie wrażenie na wielu festiwalowych gościach zrobił melodramat "Kości i rdza". W tym niezwykle poruszającym filmie Marion Cotillard, nagrodzona wcześniej Oscarem za pamiętną rolę Edith Piaf, gra kobietę z amputowanymi nogami, która zakochuje się bokserze żyjącym na granicy społecznego marginesu. Para razem walczy z przeciwnościami losu.

To bohaterowie epoki kryzysu, w której społeczeństwo staje się coraz bardziej barbarzyńskie, ludzie szukają w koszach ze śmieciami żywności dla dzieci. Całym majątkiem najbiedniejszych jest ich siła fizyczna, ale tej też czasami brakuje - wyjaśnił francuski reżyser Jacques Audiard, znany głównie ze swego poprzedniego, głośnego filmu "Prorok". Całej historii, która rozgrywa się przede wszystkim na Francuskiej Riwierze, a kończy w Warszawie, nie brakuje jednak również optymistycznych, czy wręcz radosnych akcentów. Festiwalowi goście są zgodni, że Marion Cotillard raz jeszcze potwierdziła, że ma wprost niezwykły talent aktorski.

"Królestwo Wschodzącego Księżyca" ze Złotą Palmą?

Innym faworytem festiwalu jest dużo lżejszy film "Moonrise Kingdom" ("Królestwo Wschodzącego Księżyca") Amerykanina Wesa Andresona o ucieczce pary zakochanych 12-latków, w którym Bruce Willis gra szefa policji. Ten komediodramat, którego akcja rozgrywa się w latach 60., zachwycił głównie miłośników ekranowych przypowiastek filozoficznych i kina nieco surrealistycznego. Gra w nim cala plejada gwiazd. Oprócz Willisa na ekranie zobaczyć można m.in. Edwarda Nortona, Billa Murraya, Tildę Swinton i Harveya Keitela.

Podczas prac nad scenariuszem, Andersonowi pomagał Roman Coppola - syn słynnego reżysera Francisa Forda Coppoli. Do najpopularniejszych filmów Andersona należą "Genialny Klan", "Podwodne życie ze Stevem Zissou" oraz "Fantastyczny Pan Lis". Thierry Fremaux, główny delegat festiwalu w Cannes, przedstawia reżysera jako jedną z wschodzących gwiazd amerykańskiej kinematografii, co po raz kolejny udowodnił swoim najnowszym dziełem. "Moonrise Kingdom" jest w opinii Fremaux świadectwem wolności twórczej, którą reżyser cały czas rozwija.

Komentatorzy rozczarowani filmem "W drodze"

Część recenzentów rozczarowała natomiast pierwsza ekranowa adaptacja kultowej powieści pokolenia beatników "W drodze" Jacka Kerouaca. Wprawdzie grają w niej takie hollywoodzkie gwiazdy, jak Kristen Stewart (również znana z "Sagi Zmierzch"), Kirsten Dunst i Viggo Mortensen, to wielu twórców twierdziło, że powieści tej nie da się przenieść na ekran.

Francis Ford Coppola przymierzał się do tego już od kilkudziesięciu lat - w końcu zrezygnował. Odważył się znany Brazylijczyk Walter Salles, który przygotowywał się do tego przedsięwzięcia przez sześć lat. Coppola jest jednym z producentów. Rezultat jest jednak - zdaniem wielu obserwatorów - prawdopodobnie odwrotny od zamierzonego. Salles twierdzi, że "W drodze" to powieść bardzo aktualna, bo młodzi ludzie są spragnieni wolności, podroży, swobody obyczajowej itd. Na ekranie widać jednak raczej ostateczny "pogrzeb" pokolenia beatników: swoboda seksualna i narkotyki są źródłem cierpień, przyjaźń nie wytrzymuje przeciwności losu, większość bohaterów jest zagubiona.

Okazało się, że kultową powieść "W drodze" można przenieść na ekran, ale raczej jako krytykę epoki beatników, bo film nie wywołuje żadnej tęsknoty za "utraconym rajem". Podoba się to tym festiwalowym gościom, którzy obawiali się opowieści przepełnionej nostalgią. Według Viggo Mortensena dobrze stało się, że w filmie widać ciemne strony "życia z prędkością 100 kilometrów na godzinę", bo dzięki temu cała historia jest bardziej "zrównoważona" i "mniej hollywoodzka". Salles wyjaśnił natomiast, że najważniejsze jest to, iż bohaterowie nie boją się poznawać świata w sposób bezpośredni, prowadząc takie życie, jakie chcą.

A może "Killing them softly"?

Mieszane reakcje wywołał również pokazany wcześniej dreszczowiec "Killing them softly" z Bradem Pittem. Część festiwalowych bywalców twierdzi, że to arcydzieło: pierwszy gangsterski dreszczowiec, który ma bardzo wyraźny i głęboki kontekst polityczno-ekonomiczny. Inni narzekają natomiast, że film jest za długi, "przegadany" i po prostu nudny. Nie podoba się im również to, że jest w nim dużo okrutnej przemocy. Na ekranie jest przemoc, bo po prostu żyjemy w świecie pełnym przemocy. Filmy muszą opisywać naszą rzeczywistość - tłumaczy Brad Pitt.

Publiczność oszalała na punkcie Brada Pita

Przypomnijmy, że pojawienie się tego ostatniego na czerwonych schodach Pałacu Festiwalowego w Cannes wywołało zbiorową histerię. Dziesiątki tysięcy fanów oblegały ze wszystkich stron Pałac Festiwalowy, niektórzy wchodzili na drzewa i przyniesione specjalnie drabinki, by choć z daleka zobaczyć hollywoodzkiego gwiazdora.

Przed premierowym pokazem amerykański aktor zasugerował, że świat gangsterów pokazany w dreszczowcu "Killing them softly" jest alegorią żądnej zysków finansjery, która doprowadziła do światowego kryzysu.

Zaczęło się od kryzysu toksycznych kredytów w USA i winni ciągle nie zostali ukarani. Światem biznesu rządzą podobne zasady jak światem gangsterów. Ci ostatni zabijają - ale biznes jest równie bezlitosny: ludzie masowo tracą pracę, a ich życie jest niszczone - powiedział Pitt, który gra mafijnego speca od brudnej roboty.

Towarzyszy mu trzech aktorów ze sławnego gangsterskiego serialu "Rodzina Soprano". Wolę zabijać ich łagodnie, strzelając z odległości, nie lubię emocji, zbyt dużo emocji przeszkadza w pracy! - tłumaczy grany przez Brada Pitta Jacky Cogan tropiący trzech bandytów, którzy próbują przechytrzyć mafię. Stany Zjednoczone to nie kraj, to jeden wielki biznes - mówi w pewnym momencie Cogan.

Urodzony w Nowej Zelandii reżyser z polskimi korzeniami Andrew Dominik twierdzi, że chciał pokazać na ekranie znudzonych gangsterów, którzy nie mają wiele wspólnego z sensacyjnymi, hollywoodzkimi superprodukcjami. Tym bardziej, że w filmie mafię dopada kryzys. Twórca sugeruje prowokacyjnie, że ciężkie czasy nastały dla wszystkich - również dla gangsterów. W filmie słychać ciągle m.in. fragmenty przemówień Baracka Obamy o kryzysie finansowo-gospodarczym.

Przyznano pierwsze wyróżnienia

Na festiwalu przyznano już dwa niezależne wyróżnienia - o nich nie decyduje oficjalne jury sławnej imprezy. Nagrodę Międzynarodowej Federacji Prasy Filmowej zdobył dramat wojenny "We mgle" białoruskiego reżysera Siergieja Łoźnicy. Jury Ekumeniczne wyróżniło film "Polowanie" Duńczyka Thomasa Vinterberga o mężczyźnie niesłusznie podejrzanym o pedofilię. Filmy te nie należą jednak raczej do grona faworytów bitwy o Złotą Palmę.