W Rosji trwa żałoba narodowa po katastrofie lotniczej ministerialnego tupolewa, który w niedzielę rano spadł do Morza Czarnego. Zginęły 92 osoby, w tym oficerowie, dziennikarze i muzycy z Chóru Aleksandrowa.

W całej Rosji na budynkach rządowych opuszczono flagi. Telewizje zaprzestały pokazywania programów rozrywkowych.

W geście solidarności z Rosjanami również na Białorusi opuszczono flagi do połowy masztów. Na polecenie prezydenta Alaksandra Łukaszenki ograniczone zostaną także imprezy i programy rozrywkowe.

Kondolencje z powodu katastrofy złożyli liderzy wielu państw na świecie, m.in. prezydent Polski Andrzej Duda, prezydent Syrii Baszar el-Asad i prezydent Chin Xin Jinping. 

Minister transportu Maksim Sokołow powiedział w poniedziałek, że śledczy nie zaliczają ataku terrorystycznego do najbardziej prawdopodobnych przyczyn tragedii. Sokołow wypowiadał się po posiedzeniu komisji do zbadania tego zdarzenia.

Powody mogły być różne. Specjaliści je analizują - mówił. Wśród możliwych przyczyn katastrofy Tu-154 wymienił "problem techniczny lub błąd pilota".

W pobliżu Soczi kontynuowana jest akcja poszukiwawcza, w której bierze udział ponad 3,5 tys. ludzi, w tym ok. 140 nurków. W akcji wykorzystywane są 32 okręty, pięć śmigłowców i drony.

Ekipy poszukiwawcze pracowały przez całą noc na trzech zmianach, a operacja nie została wstrzymana "nawet na minutę" - oświadczył rano rzecznik ministerstwa obrony Igor Konaszenkow. W nocy do przeszukiwania obszaru katastrofy wykorzystywano potężne reflektory.

Rzecznik poinformował, że od początku operacji odnaleziono ciała 11 osób oraz 154 fragmenty maszyny. 10 ciał zostało już przewiezionych do Moskwy, gdzie mają zostać zidentyfikowane.

Wciąż nie odnaleziono czarnych skrzynek samolotu.

W niedzielę rano należący do ministerstwa obrony Rosji samolot Tu-154, dwie minuty po starcie z lotniska w Soczi, runął do Morza Czarnego. Na pokładzie znajdowało się 92 ludzi - 84 pasażerów i ośmiu członków załogi. Samolotem podróżowało m.in. 64 członków słynnego Chóru Aleksandrowa, którzy byli w drodze do bazy lotniczej Hmejmim w Syrii, gdzie mieli dać noworoczny koncert. Na pokładzie było także dziewięciu rosyjskich dziennikarzy - telewizji Pierwyj Kanał, NTW i Zwiezda, a także szefowa organizacji Sprawiedliwa Pomoc Jelizawieta Glinka, bardzo ceniona i znana w Rosji jako "doktor Liza".

Nikt nie ocalał.

(az)