Kolejny wypadek z udziałem drona w Wenecji. Niewiele brakowałoby, aby doszło tam do tragedii, gdy wczoraj maszyna runęła na zatłoczony zwykle plac Świętego Marka, tuż koło przechodniów. Był to już trzeci dron , który spadł w tym miejscu w historycznym centrum w ostatnich miesiącach.

Kolejny wypadek z udziałem drona w Wenecji. Niewiele brakowałoby, aby doszło tam do tragedii, gdy wczoraj maszyna runęła na zatłoczony zwykle plac Świętego Marka, tuż koło przechodniów. Był to już trzeci dron , który spadł w tym miejscu w historycznym centrum w ostatnich miesiącach.
Plac św. Marka w Wenecji /Maciej Kulczyński /PAP

Zdalnie sterowana maszyna o średnicy około pół metra uderzyła o wierzchołek dzwonnicy, a kierujący nią turysta z Wielkiej Brytanii stracił nad nią panowanie.

Urządzenie spadło tuż przed jedną z kawiarni, w odległości kilkudziesięciu centymetrów od spacerujących tam ludzi - relacjonowali świadkowie.

Straż miejska patrolująca plac Świętego Marka szybko zidentyfikowała właściciela drona. Na posterunku policji wyjaśnił, że tuż przed odjazdem z Wenecji chciał zrobić pamiątkowe zdjęcia z lotu ptaka. Okazało się, że dron musiał ostatnio wykonać wiele lotów nad miastem, bo w jego pamięci znaleziono tysiące zdjęć.

Przypuszczalnie jakieś urządzenie zakłóciło lot maszyny i dlatego Brytyjczyk przestał nad nią panować. Na jaw wyszło, że nie miał wymaganej zgody na jego użycie.

Komendant weneckiej straży miejskiej Marco Agostini zapowiedział, że formacja ta będzie "bezlitośnie" - jak podkreślił - karać za takie wyczyny i kierować sprawy do wymiaru sprawiedliwości.

Nie do pomyślenia jest, aby dronów używano tak, jakby to były zabawki - oświadczył Agostini.

(mpw)