Elżbieta Penderecka zaprzecza w rozmowie z RMF FM jakoby jej mąż został omyłkowo wygwizdany w moskiewskim Teatrze Bolszoj. Według rosyjskich mediów, publiczność wzięła polskiego kompozytora za szefa rosyjskiej Centralnej Komisji Wyborczej, oskarżanego o kierowanie wyborczymi fałszerstwami.

Krzysztof Penderecki w sobotę wybrał się wraz z żoną do Teatru Bolszoj na operę Rodiona Szczedrina "Martwe Dusze" według Nikołaja Gogola. Rosyjskie media twierdzą, że publiczność wzięła siedzącego w carskiej loży polskiego kompozytora za szefa rosyjskiej Centralnej Komisji Wyborczej Władimira Czurowa. W stronę Krzysztofa Pendereckiego widzowie mieli krzyczeć: "Czurow, dlaczego handlujesz martwymi duszami".

Obaj panowie rzeczywiście są do siebie dość podobni. Są w podobnym wieku, obaj mają siwe brody i noszą okulary. Nie wiadomo, czy sam Czurow był na tym przedstawieniu. Ale właśnie podobieństwo Pendereskiego i Czurowa mogło być powodem tego przykrego incydentu, jeżeli w ogóle do niego doszło.

W rozmowie z dziennikarzem RMF FM Elżbieta Penderecka zaprzecza bowiem, by do takiego zdarzenia w ogóle doszło. Nikt nie krzyczał, nic nie wiem o żadnym incydencie - powiedziała żona kompozytora. Nikt nikogo nie pomylił, to absurdalne, ja nie mam na takie informacje żadnych odpowiedzi. To nonsens - dodaje.

Czurowa oskarża się o kierowanie wyborczymi fałszerstwami. To on ma stać za sukcesem partii Władmira Jedna Rosja podczas grudniowych wyborów do Dumy.