Rosja nie ma najmniejszego zamiaru współpracować ze Stanami Zjednoczonymi w kwestii planowanej amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Europie – oświadczył w Moskwie wicepremier Siergiej Iwanow. Nie możemy działać wbrew własnym interesom – dodał.

Nie podoba nam się wyjaśnienie, że system ten jest skierowany przeciwko Korei Północnej i Iranowi. To się nie trzyma kupy – mówił Iwanow. Dla państwa informacji: radar w Europie Wschodniej będzie wychwytywać sygnały do gór uralskich, o Korei Północnej nic mi nie wiadomo. Tak mówią eksperci – zapewniał.

Iwanow ostrzegł też, że Rosja podejmie "odpowiednie kroki" w związku z rozmieszczeniem elementów tarczy we wschodniej części Europy. Jak dodał, słychać o planach rozmieszczenia elementów tarczy rakietowej także na Północnym Kaukazie. Dlatego podejmujemy odpowiednie kroki, aby zagwarantować swoje bezpieczeństwo przy dowolnym rozwoju sytuacji – oznajmił wicepremier.

Zaznaczył jednak, że trwa współpraca z amerykańskimi partnerami i nie będzie żadnego powrotu do zimnej wojny i wyścigu zbrojeń, przynajmniej ze strony Rosji. W czwartek w Warszawie rozmowy w sprawie tarczy prowadzić będzie zastępca sekretarza stanu USA John Rood.

Jeśli nie dojdzie do nieprzewidzianych problemów technicznych i jeśli pozwoli na to pogoda, w czwartek rano z Alaski odpalona zostanie rakieta, która podda próbie instalację tarczy antyrakietowej. 20 minut później z bazy lotnicznej na północ od Los Angeles w Kalifornii powinny zostać wystrzelone rakiety przechwytujące. Mają zderzyć się z "atakującym" pociskiem ponad 160 kilometrów nad ziemią, daleko od lądu - nad Pacyfikiem.

Jak pisze "International Herald Tribune", ten test miał zostać przeprowadzony już pięć miesięcy temu. Był jednak odkładany z powodu problemów z oprogramowaniem. Obecny termin nie jest przypadkowy - do testu dochodzi w momencie, gdy Stany Zjednoczone prowadzą z Polską i Czechami negocjacje w sprawie budowy tarczy w Europie, krytycy tarczy w Kogresie grożą obcięciem budżetu na całe przedsięwzięcie, a Moskwa zdecydowanie mówi "nie".