Amerykański wywiad ocenia, że Iran nie podjął jeszcze decyzji, czy stworzyć bombę atomową - donosi "New York Times", powołując się na źródła w administracji i agencjach szpiegowskich. Ta ocena nie uległa zmianie pomimo ataku Izraela na obiekty nuklearne Teheranu. Społeczność wywiadowcza twierdzi jednak, że Irańczycy mogą zdecydować się na radykalny krok w dwóch przypadkach.

W czwartek Donald Trump ogłosił, że chce dać sobie czas na podjęcie decyzji o ewentualnym uderzeniu na Iran. USA zamierzają wykorzystać najbliższe dwa tygodnie na wznowienie wysiłków dyplomatycznych. Izrael naciska na Waszyngton, by ten włączył się do wojny, ale jest jasne, że udział Stanów Zjednoczonych będzie stanowił znaczącą eskalację konfliktu na Bliskim Wschodzie. Interwencję zdecydowanie odradza Rosja, która również oferuje swoje usługi mediatora z Teheranem.

Propozycję Władimira Putina wykpił jednak nieoczekiwanie Trump, który jeszcze kilka dni temu pozytywnie wypowiadał się o udziale Rosji w zażegnaniu konfliktu. W środę prezydent USA powiedział o Putinie: On rzeczywiście zaproponował pomoc w mediacjach. Odpowiedziałem "zrób coś dla mnie i mediuj w swojej sprawie, mediuj w sprawie Rosji, tym (Iranem) zajmiemy się później".

Tymczasem USA, które początkowo nie chciało angażować się w izraelską ofensywę, zmienia swoje stanowisko, czemu towarzyszą nie tylko publiczne oświadczenia głównych urzędników administracji, ale także coraz liczniejsze siły wojskowe przebazowane w rejon Bliskiego Wschodu. Jest jasne, że interwencja zbrojna Ameryki w Iranie wisi na włosku.

Iran nie ma bomby atomowej i nie wie, czy ją stworzyć. Ale...

Iran ma wszystko, czego potrzebuje, aby uzyskać broń jądrową. Potrzebują tylko decyzji najwyższego przywódcy, aby to zrobić, a ukończenie produkcji tej broni zajęłoby kilka tygodni - powiedziała na niedawnej konferencji prasowej rzeczniczka Białego Domu Karoline Levitt.

Jak podaje "NYT" ta ocena pokrywa się z danymi Mosadu, który uważa, że Teheran może uzyskać broń masowej zagłady nawet w ciągu 15 dni. Nie wszyscy przedstawiciele społeczności wywiadowczej USA zgadzają się z tą estymacją, twierdząc, że konstrukcja bomby może potrwać miesiące lub rok.

W 2003 roku najwyższy przywódca Iranu Ali Chamenei wydał fatwę, czyli religijne oświadczenie, w której zakazał starań o broń jądrową. Izrael twierdzi jednak, że w ostatnich miesiącach Teheran podjął kroki, które świadczą o znacznym przyspieszeniu programu nuklearnego i wzmocnieniu starań o stworzenie bomby. Iran może wyprodukować broń jądrową w bardzo krótkim czasie - mówił premier Benjamin Netanjahu, uzasadniając operację militarną przeciwko odwiecznym wrogom.

Zeznający przed Kongresem 10 czerwca, generał Michael E. Kurilla, szef Centralnego Dowództwa, powiedział, że irańskie zapasy uranu i dostępny sprzęt mogłyby pozwolić na produkcję materiałów o jakości wojskowej w ciągu tygodnia i wystarczyłyby do wyprodukowania 10 sztuk broni w ciągu trzech tygodni, gdyby Teheran zdecydował się "szybko przejść do broni nuklearnej".

Irańskie zapasy uranu są wzbogacone do 60 procent. Aby wyprodukować bombę, trzeba by je dalej wzbogacać, do 90 procent. Wzbogacanie uranu oznacza zmniejszenie procentu naturalnie występującego uranu, U-238, i zwiększenie procentu lżejszego izotopu, U-235, który może podtrzymać reakcję jądrową. Iran musiałby też stworzyć fizyczną bombę, co przykułoby uwagę wywiadów zachodnich, które jednak nie posiadają na razie informacji wskazujących, że takie próby się rozpoczęły.

Prace nad bombą, którą można umieścić w głowicy rakiety, trwałyby odpowiednio dłużej, ale proces mógłby zostać skrócony, gdyby Iran zdecydował się na uproszczenie konstrukcji i stworzenie czegoś na wzór broni użytej przez Amerykanów do ataku na Hiroszimę. Wówczas Teheran dysponowałby ciężką bombą, którą musiałby zrzucić z samolotu. Takiej decyzji - według społeczności wywiadowczej - nie podjęto. Ale jest coś, co może sprowokować Irańczyków.

Iran produkuje bombę atomową w dwóch scenariuszach

Włączenie się Stanów Zjednoczonych do wojny może być zapalnikiem gwałtownego i niekontrolowanego rozwoju konfliktu na Bliskim Wschodzie. "New York Times", powołując się na przedstawicieli wywiadu amerykańskiego informuje, że irańskie władze zdecydują się na produkcję bomby atomowej w momencie, gdy USA przystąpi do konfliktu i przeprowadzi akcje uderzeniowe na największy ośrodek nuklearny Fordo. Izraelskie pociski nie są w stanie spenetrować konstrukcji, znajdującej się głęboko pod ziemią, ale nie jest tajemnicą, że siły USA dysponują bronią o odpowiedniej mocy i precyzji.

Ośrodek nuklearny Fordo to jeden z kluczowych elementów irańskiego programu nuklearnego. Znajduje się niedaleko miasta Kom w Iranie, głęboko pod ziemią, w górach Shah Kuh, co czyni go wyjątkowo trudnym do zniszczenia w przypadku ataku militarnego. Jego istnienie ujawniono w 2009 roku. Jak się podejrzewa w Fordo wzbogacany jest uran, co budzi obawy społeczności międzynarodowej dotyczące potencjalnego wykorzystania tego materiału do produkcji broni jądrowej. Od początku wojny Izraela z Iranem pojawiły się doniesienia o atakach na obiekt Fordo, a Teheran potwierdził, że część kompleksu została uszkodzona. Eksperci podkreślają, że ze względu na głębokość i umocnienia, tylko najbardziej zaawansowane bomby penetrujące, jak amerykańskie GBU-57, mogłyby poważnie uszkodzić ten ośrodek.

W drugim scenariuszu Teheran może podjąć decyzję o konstrukcji bomby atomowej, jeśli Izrael zdoła zlikwidować najwyższego przywódcę. Chamenei pozostaje na celowniku izraelskiego wojska, które udowodniło już skuteczność w precyzyjnej eliminacji głównodowodzących armii irańskiej. Na powstrzymanie się od tak radykalnego działania nalegać ma administracja USA z Trumpem na czele. Ale Izrael już pokazywał w ostatnich tygodniach, że jest krajem, który raczej wyznacza kierunek działań w narastającym konflikcie, niż słucha sojuszników zza oceanu. Minister obrony Izraela, Israel Katz przekazał wprost po irańskim uderzeniu na szpital w Beer Szewie, że Ali Chamenei "nie może dłużej istnieć".