Amerykanie nerwowo odliczają czas przed testem tarczy antyrakietowej. Próba będzie także pilnie obserwowana w Warszawie, ponieważ elementy tego systemu obronnego miałyby zostać rozmieszczone w Polsce. Rząd premiera Kaczyńskiego prowadzi w tej sprawie negocjacje z USA.

Amerykanie denerwują się, ponieważ dopiero po raz drugi testowany jest cały system - wszystkie radary, wyrzutnie i wreszcie samo urządzenie, które ma wrogą rakietę roznieść w proch i w pył. Pocisk udający rakietę z Iranu lub Korei wystrzelony zostanie z Alaski, a strącić ma go antyrakieta z bazy w Kalifornii. Najgłośniej o teście jest jednak w Waszyngtonie. Na Kapitolu trwa zażarta walka o budżet tarczy - jeśli więc test się nie uda, Demokraci na pewno nie dadzą się przekonać, by pieniądze wysupłać.

W ekrany wpatrują się rzesze ekspertów, twierdzących, że tarcza to mrzonka i nigdy działać nie będzie. Trwają negocjacje z Polską - porażka lub sukces testu mają więc ogromne znaczenie.

Przypomnijmy. Pod koniec stycznia Amerykanie wystąpili z propozycją rozmów na temat ulokowania w Czechach stacji radarowej, a w Polsce bazy 10 rakiet przechwytujących ponad atmosferą pociski balistyczne. Projekt obrony przeciwrakietowej napotyka opór Demokratów, którzy opowiedzieli się w Kongresie za redukcją wydatków na ten projekt, w tym na bazę w Polsce.