Setki Jemenek podpaliły na głównej ulicy stolicy kraju, Sany stos złożony z ubrań i zasłon twarzy. Protestują w ten sposób przeciwko brutalnemu tłumieniu masowych demonstracji przez siły prezydenta. Palenie ubrań przez kobiety to symboliczny, plemienny gest Beduinów, oznaczający apel o pomoc dla członków plemienia.

Demonstracja ma związek z nasileniem przemocy w trwających starciach sił prezydenta Aliego Abda Allaha Salaha z żądającymi jego ustąpienia rebeliantami.

Minionej nocy w Sanie oraz w mieście Taizz, 270 km na południowy zachód od stolicy, w walkach zginęło nawet 25 cywilów, bojowników plemiennych i żołnierzy rządowych. Starcia trwają mimo ogłoszonego wczoraj zawieszenia broni.

W zeszłym tygodniu Rada Bezpieczeństwa ONZ uchwaliła rezolucję potępiającą przemoc w Jemenie. Wezwała rządzącego od 33 lat Salaha do przyjęcia planu pokojowego przekazania władzy, który opracowały wspólnie monarchie znad Zatoki Perskiej.

Jednak mimo trwających od stycznia protestów i międzynarodowych nacisków, oskarżany o korupcję i nepotyzm Salah odmawia ustąpienia ze stanowiska.

Salah przez wiele lat był popierany przez Arabię Saudyjską i USA jako sojusznik w walce z Al-Kaidą. Jednak zdaniem ekspertów w ostatnich miesiącach organizacja terrorystyczna praktycznie przejęła kontrolę nad południowym Jemenem, wykorzystując zaangażowanie armii i sił bezpieczeństwa w tłumienie antyprezydenckich protestów w innych częściach kraju.