Premier Nepalu KP Sharma Oli ustąpił we wtorek z urzędu wskutek masowych protestów przeciw zablokowaniu przez rząd platform społecznościowych i przeciw korupcji władz. Protestujący spalili gmach nepalskiego parlamentu. Z kraju uciekają politycy, w stolicy Katmandu dochodzi do licznych aktów przemocy i podpaleń. Pojawiły się informacje o ucieczce kilkuset więźniów. Armia przekazała, że jest gotowa przejąć kontrolę nad sytuacją.

Jak powiedział cytowany przez AFP rzecznik parlamentu Ekram Giri, gdy premier Khadga Prasad Sharma Oli ogłosił we wtorek rezygnację z urzędu, setki protestujących przypuściły szturm na parlament i podpaliły główny budynek. Ludzie wdarli się do środka gmachu, rozpalając w nim ogniska, malując sprejem ściany. 

Gdy nadeszła noc, z gmachu zostały zgliszcza. Nad Katmandu od wielu godzin unoszą się kłęby czarnego dymu. 

Protesty w Nepalu

W starciach z policją, które towarzyszą antyrządowym demonstracjom, tylko w poniedziałek zginęło 19 osób, a ponad 100 zostało rannych. Dziś liczba ofiar śmiertelnych szacowana jest na co najmniej 22 osoby.

To właśnie krwawy przebieg protestów skłonił rząd Olego do odblokowania portali społecznościowych. Na zwołanym we wtorek spotkaniu z udziałem wszystkich partii politycznych Oli powiedział, że należy dążyć do "pokojowego dialogu, aby znaleźć rozwiązania każdego problemu".

Przypomnijmy, bezpośrednią przyczyną protestów stała się decyzja rządu, który w zeszłym tygodniu zablokował 26 platform społecznościowych i komunikatorów, takich jak Facebook, YouTube, LinkedIn, X i Reddit, oskarżając je o nieprzestrzeganie nowych przepisów. Według wyroku Sądu Najwyższego Nepalu z 2023 r. ministerstwo komunikacji i technologii informacyjnych nakazało tym firmom m.in. wyznaczenie lokalnego przedstawiciela i osoby odpowiedzialnej za moderację treści.

W ostatnich dniach władze poinformowały, że platformy otrzymały siedem dni na zarejestrowanie się w resorcie komunikacji. Do nakazu zastosowało się pięć platform, w tym TikTok, dzięki czemu uniknęły restrykcji. Wobec pozostałych wydano nakaz dezaktywacji.

Sprzeciw wobec korupcji

Mimo decyzji premiera o odblokowaniu portali społecznościowych, protesty nie ustały. We wtorek do Katmandu ciągnęły tłumy ludzi. Motorem napędowym demonstracji stał się bowiem sprzeciw wobec powszechnej korupcji w kraju. 

Młodzi Nepalczycy od lat zmagają się z frustracją z powodu braku pracy. Miliony z nich wyjechało do pracy na Bliskim Wschodzie, w Korei Południowej i Malezji, głównie na place budowy, skąd przesyłają pieniądze do domu.

Dlatego dymisja premiera nie uspokoiła nastrojów. Pojawiły się doniesienia o podpaleniach domów czołowych polityków w Katmandu, a lokalne media informowały, że część ministrów ewakuowano z miasta wojskowymi śmigłowcami. 

Nagrania krążące w mediach społecznościowych pokazują byłego premiera Shera Bahadura Deubę i jego żonę Arzu Ranę, minister spraw zagranicznych w rządzie Oli, oraz ministra finansów Bishnu Paudela, którzy zostali zaatakowani przez protestujących. Agencja Reutera nie mogła od razu zweryfikować tej informacji.

BBC podało, że z dwóch nepalskich więzień uciekło ponad 900 osób.

Z powodu protestów do odwołania zamknięto międzynarodowe lotnisko Tribhuvan w Katmandu.

Demonstracje pokolenia Z

Trwające wystąpienia ich organizatorzy nazwali "demonstracjami pokolenia Z", wywołanymi powszechną frustracją młodych ludzi z powodu braku postępów w walce z korupcją.

Stoimy tu, by walczyć o naszą przyszłość (...) Chcemy, aby ten kraj był wolny od korupcji, aby każdy miał łatwy dostęp do edukacji, szpitali, placówek medycznych - powiedział jeden z protestujących Reuters TV.

"Celem protestu było przede wszystkim zwrócenie uwagi na szerzącą się korupcję w rządzie" - napisał jeden z demonstrantów w e-mailu do agencji Reutera, podpisując się jako "zaniepokojony obywatel Nepalu".

Młodzi Nepalczycy zamieszczali w mediach społecznościowych posty o "luksusowym życiu rodzin i dzieci skorumpowanych polityków i urzędników", dopóki rząd nie nałożył na te platformy ograniczeń - czytamy w e-mailu.

Oświadczenie nepalskiej armii

Nepalska armia wydała oświadczenie, w którym oskarża protestujących o wykorzystywanie obecnego kryzysu do niszczenia, grabieży i podpalania mienia publicznego i prywatnego.

W dokumencie stwierdzono, że jeśli taka sytuacja będzie się utrzymywać, to "wszystkie instytucje bezpieczeństwa, w tym armia nepalska, zobowiązują się do przejęcia kontroli nad sytuacją".

Polski MSZ wydał ostrzeżenie dla podróżujących do Nepalu, zalecając przebywającym tam osobom, by pozostały w bezpiecznym miejscu i stosowały się do zaleceń władz lokalnych.