​Demokraci w Izbie Reprezentantów Kongresu USA ponowili żądanie wszczęcia procedury postawienia prezydenta Donalda Trumpa w stan oskarżenia po tym, jak były prawnik Białego Domu nie stawił się w Kongresie na przesłuchanie, mimo wezwania pod groźbą kary (subpoena).

Były prawnik Białego Domu Donald McGahn nie stawił się na wyznaczone na ten dzień przesłuchanie przed komisją ds. sądownictwa Izby Reprezentantów stając się w ten sposób kolejnym byłym lub obecnym członkiem  administracji Trumpa, który nie zastosował się do wezwania Kongresu.

Przewodniczący komisji, demokrata Jerry Nadler, zagroził pociągnięciem go za to do odpowiedzialności karnej pod zarzutem obrazy Kongresu. Nasze wezwania nie są opcjonalne. Ta komisja w ten czy inny sposób przesłucha pana McGahna, nawet jeśli musielibyśmy w tym celu udać się do sądu - powiedzial Nadler. Rozliczymy prezydenta, w ten, lub inny sposób - dodał.

Jak informuje agencja Associated Press coraz więcej demokratycznych członków Izby Reprezentantów domaga się od przewodniczącej Izby Nancy Pelosi uruchomienia procedury impeachmentu wobec Trumpa. Jest ona jednak zwolenniczką bardziej umiarkowanego podejścia opowiadając się za poczekaniem na wynik rozpoczynających się batalii sądowych.

Jej stanowisko jest jednak wśród demokratów coraz mniej popularne. Stoimy w obliczu tego, co może okazać się największą aferą w amerykańskiej historii. Jeżeli dochodzenie Izby doprowadzi do impeachmentu, niech tak będzie - powiedział dziennikarzom przywódca demokratycznej większości w Izbie Steny Hoyer.

Podobny pogląd wyraził demokrata z Teksasu Joaquin Castro. Wiąże się to (impeachment) z politycznym ryzykiem, ale jeszcze większym ryzykiem byłoby nic nie robić. To jest walka o naszą demokrację - napisał na Twitterze.

Ignorując wezwanie komisji McGahn zastosował się do instrukcji Trumpa, który wcześniej zapowiedział blokowanie wszystkich kongresowych wezwań na przesłuchania byłych lub obecnych członków jego administracji.

McGahn miał zeznawać na temat raportu specjalnego prokuratora Roberta Muellera dotyczącego zarzutów zmowy Trumpa z Rosją i utrudniania przez niego pracy organów wymiaru sprawiedliwości. Administracja Trumpa stoi na stanowisku, że raport wszystko wyjaśnił i zwolnił Trumpa od wszelkich zarzutów, tak więc nie ma potrzeby składania dodatkowych wyjaśnień.

Prawnicy Białego Domu utrzymują ponadto, że nie można zmusić członków administracji do składania zeznań w Kongresie.

Trump argumentował we wtorek na Twitterze, że "każdemu pozwalał zeznawać" przed zespołem Muellera i oskarżył demokratów, że chcą "jeszcze raz powtórzyć" śledztwo.

Kolejnym punktem spornym jest kwestia ujawnienia dokumentów finansowych Trumpa, a zwłaszcza jego zeznań podatkowych. Prezydent konsekwentnie odmawia ich ujawnienia, mimo żądań Kongresu. We wtorek odwołał się od decyzji sądu federalnego, który nakazał mu udostępnić te dokumenty komisji nadzoru Izby Reprezentantów.

Prawnicy prezydenta argumentują, że domagając się tych informacji Kongres przekracza swe uprawnienia. Utrzymują też, że wezwanie komisji nadzoru ma charakter wyłącznie polityczny.