​Wiosenna temperatura psuje sezon zimowy w szwajcarskich Alpach. Właściciele obiektów narciarskich liczą straty i myślą, jak - mimo wszystko - przyciągnąć turystów. Śniegu jest tak mało, że stoki były tej zimy otwarte przez jedynie dwa dni.

Jak informują właściciele obiektów turystycznych w szwajcarskich Alpach, obecnie można tam robić wszystko: spacerować, jeździć rowerem, korzystać z restauracji czy całorocznych torów saneczkarskich, ale o jeździe na nartach można zapomnieć.

Dwudniowy sezon narciarski

Sezon narciarski tej zimy trwał zaledwie 2 dni, a i to dzięki sztucznemu naśnieżaniu. Teraz jest jednak zdecydowanie za ciepło. Temperatura w dzień sięga 20 stopni Celsjusza, a w tych warunkach nawet sztuczny śnieg nie jest w stanie się utrzymać. Obecnie jest go tyle, że ze stoku można - co najwyżej - zjechać na sankach.

Trwa liczenie strat w branży turystycznej, a te będą olbrzymie. Największe zyski obiekty narciarskie w Alpach generowały w okresie świąt i Nowego Roku. Teraz turyści też są, ale nie ma ich tylu, ile zwykle jest przy sprzyjającej narciarzom pogodzie. Właściciele obiektów robią co mogą, żeby turyści nie wyjechali. Na przykład ci, którzy wykupili karnety narciarskie mogą za darmo korzystać z torów saneczkarskich, a restauracje położone w górach oferują specjalne promocje.

Obiekty turystyczne ze szwajcarskich Alp przygotowują się od kilku sezonów do zmian klimatycznych. Co prawda, zawsze zdarzały się zimy z małą ilością śniegu, ale teraz to może być codzienność, zwłaszcza na niższych wysokościach. Stąd też stawianie na rozwój letniej turystyki

Powstają całoroczne obiekty sportowe, trasy turystyczne i atrakcje w postaci chociażby mostów linowych. Chodzi o to, by przyciągać gości bez względu na pogodę i być gotowym na sytuację, gdy stoki narciarskie będą otwarte tylko w krótkim oknie pogodowym.

Białe Alpy są coraz bardziej zielone

Przez globalne ocieplenie obszary pokryte roślinnością w Alpach, powyżej górnej linii lasu, poszerzyły się od 1984 roku o 77 procent. Na podstawie zdjęć satelitarnych wykonanych między 1984 a 2021 rokiem eksperci stwierdzili, że "roślinność przejmuje nowe powierzchnie, jest gęstsza i wyższa".

Zespół naukowców z ETH Zurich i Swiss Federal Institute for Forest, Snow and Landscape Research w 2019 roku przedstawił wyniki najnowszych badań i szacunków dotyczących przyszłości wszystkich 4000 alpejskich lodowców. Za punkt wyjścia przyjęto stan z 2017 roku, kiedy objętość wszystkich lodowców w Alpach sięgała 100 kilometrów sześciennych. Prognozy sformułowano z wykorzystaniem danych obserwacyjnych i najnowszych modeli matematycznych, uwzględniających procesy płynięcia lodowców i ich topnienia. Brano przy tym pod uwagę różne scenariusze emisji gazów cieplarnianych. 

Wyniki wskazują na to, że do silnych zmian dojdzie już w najbliższych latach, a do roku 2050 zniknie około połowy masy lodu, niezależnie od tego, czy i w jakim stopniu uda się w tym czasie ograniczyć emisję gazów cieplarnianychDalsza ewolucja lodowców silnie zależy już od zmian klimatycznych - mówi współautor pracy, Harry Zekollari. Jeśli uda się utrzymać ocieplenie na niższym poziomie, są szanse na ocalenie większej ilości lodu - dodaje.

W sytuacji umiarkowanego ocieplenia, emisja gazów cieplarnianych miałaby osiągnąć szczytowy poziom w ciągu najbliższych kilku lat, po czym dość gwałtownie spadać, utrzymując ocieplenie na koniec stulecia w granicach 2 stopni Celsjusza, w porównaniu z czasami sprzed rewolucji przemysłowej. W tym przypadku w 2100 roku w Alpach pozostałoby jeszcze około 37 kilometrów sześciennych lodu, nieco ponad 1/3 obecnego stanu.

W scenariuszu przewidującym utrzymanie wysokiego poziomu emisji, ilość gazów cieplarnianych wyrzucanych do atmosfery miałaby rosnąć jeszcze przez kilka dekad. W tym pesymistycznym scenariuszu do 2100 roku Alpy będą praktycznie wolne od lodu. Izolowane pozostałości lodowców, występujące miejscami na większej wysokości, będą stanowić około 5 proc. obecnej objętości - dodaje współautor pracy, Matthias Huss. Obecna światowa emisja gazów cieplarnianych jest w tej chwili nieco większa, niż przewidywana w tym scenariuszu.

Co dalej z turystyką w Alpach?

Możliwe skutki topnienia lodowców dla przyszłości narciarstwa i turystyki w regionach alpejskich w 2021 roku na łamach czasopisma "Geography" analizowały Rachael Carver i prof. Fiona Tweed ze Staffordshire University. Badania prowadzone w rejonie lodowca Stubai w Alpach Austriackich pokazały, że kurorty narciarskie wciąż podejmują działania opóźniające skutki topnienia lodowców - próbują przykrywać je specjalnymi osłonami, ograniczającymi działanie promieniowania słonecznego i wiatru, próbują też gromadzić śnieg i przechować go na następny rok. W coraz większym jednak stopniu rozszerzają też ofertę dla turystów letnich.

Już w 2021 roku alpejskie kurorty proponowały coraz więcej tras spacerowych, szlaków turystyki kwalifikowanej i rowerowych, budowały też więcej platform widokowych. Oferują również więcej rozrywek kierowanych latem do dzieci. Co na to narciarze i turyści? Ankietowe badania z 2021 roku wskazały na to, że nawet 70 procent z nich zamierza wracać w te miejsca w innych celach, niż jazda na nartach. 

Najpopularniejszym sposobem uzupełniania niedoborów śniegu są oczywiście armatki śnieżne. Kurorty narciarskie zaczynają sobie jednak zdawać sprawę z tego, że to rozwiązanie czasowe, które ze względu na zużycie wody i energii trudno uznać za zrównoważone.

Stopniowa utrata lodowców sprawia, że kurorty narciarskie muszą przygotowywać się do rozszerzenia oferty. Utrata popularności wśród narciarzy i turystów zimowych może dotknąć ekonomicznie bardzo wiele osób - mówił pod koniec 2019 roku Rachael Carver.

Być może trzeba będzie też skorzystać z doświadczeń czeskich, gdzie w związku z krótkim okresem zalegania śniegu proponuje się coraz częściej jazdę na nartorolkach po trawie.

Opracowanie: