Zarzuty kradzieży usłyszeli trzej mieszkańcy Radzynia Podlaskiego na Lubelszczyźnie, którzy ukradli dwie kamery monitoringu. Złodzieje okazali się niezbyt rozgarnięci. Wpadli, bo nie pomyśleli, że jedna z kradzionych kamer ich nagrywa...

Do zdarzenia doszło w niedzielny poranek. Trzej mężczyźni w wieku 21-22 lat wracali z imprezy. I postanowili zapewnić sobie dodatkową porcję rozrywki. Przechodząc obok pewnego budynku, wyposażonego w monitoring, przywłaszczyli sobie dwie kamery. Zdobyty łup zabrali ze sobą.

Nie pomyśleli jednak, że jedna z kamer cały czas ich filmuje i nagrywa obraz. I to właśnie dzięki nagraniu z niej policjanci dotarli do bezmyślnych złodziei. Mężczyźni zostali schwytani, przyznali się do winy. Jak się okazało, jeden z nich skradzioną kamerę ukrył w swoim własnym łóżku. Sprzęt wart 1200 złotych wrócił do właściciela.

Mężczyźni usłyszeli już zarzuty, a za swój głupawy wyskok będą odpowiadać przed sądem. Za kradzież grozi im nawet 5 lat pozbawienia wolności.

Zobacz nagranie z ukradzionej kamery, która zdradziła złodziei:

Głupota złodziei nie zna granic

Przypadek złodziei z Lubelszczyzny nie jest odosobniony. W zeszłym miesiącu pisaliśmy o przestępcy, który wpadł w ręce zachodniopomorskiej policji z winy własnego buta. Bo to właśnie jego charakterystyczne obuwie zarejestrowała kamera monitoringu, którą ukradł. To wystarczyło, by doprowadzić funkcjonariuszy po sznurówce do kłębka. A pechowy złodziej, odnaleziony "po bucie", nie skończył jak Kopciuszek z księciem w zamku, ale przed sądem.

Kilkanaście dni później na Dolnym Śląsku kamera nagrała grupkę młodych wandali, którzy zdemolowali bankomat. Ci byli przezorniejsi - zerwali kamerę zainstalowaną nad ich głowami. Nie spodziewali się jednak, że śledzi ich jeszcze jeden obiektyw.