Wystąpienie Osamy bin Ladena, emitowane od 2 dni we wszystkich telewizjach świata, nie wpłynęło znacząco na podział głosów przed wyborami prezydenckimi w USA. Sondaże wskazują remis między zwolennikami Busha i Kerry’ego.

Nagranie bin Ladena i okoliczności, w jakich taśma trafiła do telewizji al-Jazeera są teraz szczegółowo analizowane przez FBI i CIA. Zagadek jest sporo.

Do tej pory, gdy al.-Qaeda chciała przekazać taśmę katarskiej stacji, kontaktowała się z jej korespondentem w Islamabadzie. Przesyłkę przekazywano na zatłoczonym jarmarku, tak by zgubić tropy. Teraz jednak nagranie dostarczono wprost do domu dziennikarza, a terroryści wcale nie kryli, kim są.

Ponadto w wystąpieniu bin Ladena nie ma zapowiedzi nowych zamachów. Jest ono skierowane do Amerykanów, a nie do fanatycznych muzułmanów. Przywódca al.-Qaedy stoi na podium w jakimś pomieszczeniu i odczytuje tekst z kartki. Nie ma też broni pod ręką. Dotychczas pojawiał się w plenerze i przemawiał "z głowy", często wplatając odniesienia do Koranu.

Eksperci zwracają też uwagę na moment, w którym przekazano nagranie. Piątek to wprost wymarzony czas, by zaistnieć w mediach. Do wyborów w USA zostało już bowiem tylko kilkadziesiąt godzin, a z powodu weekendu jest mniej ważnych tematów do poruszenia. W ten sposób odezwa terrorysty jest omawiana przez kilka dni z rzędu.