Mateusz S., który wjechał w grupę ludzi w Kamieniu Pomorskim, usłyszał zarzut doprowadzenia do katastrofy w ruchu lądowym. Mężczyzna w momencie wypadku miał w organizmie prawie 2 promile alkoholu. Podczas przesłuchania przyznał, że dwa dni przed tragicznym zdarzeniem palił marihuanę. Śledczy podejrzewają jednak, że zażył też amfetaminę.

26-latek przyznał się do winy i złożył obszerne wyjaśnienia. Twierdzi, że 1 stycznia do trzeciej nad ranem pił alkohol, a 30 grudnia palił marihuanę. Wyraził skruchę i twierdzi, że był to nieszczęśliwy wypadek - podkreśliła rzeczniczka szczecińskiej prokuratury okręgowej Małgorzata Wojciechowicz.

Teraz prokuratura w Kamieniu Pomorskim wystąpi o tymczasowy areszt dla Mateusza S. Śledczy dysponują już obszernym materiałem dowodowym w sprawie. Przede wszystkim są to zeznania świadków, m.in. współpasażerki samochodu. Te dowody pozwoliły na przedstawienie sprawcy zarzutu spowodowania katastrofy - powiedziała Wojciechowicz. Pasażerka zeznała, że wiedziała, że kierowca jest pod wpływem alkoholu.

Mężczyźnie grozi do 15 lat więzienia. W przeszłości był już karany za kradzież, zaś w 2006 roku za jazdę po pijanemu stracił na rok prawo jazdy. Ten wyrok uległ jednak zatarciu i nie będzie mógł być wzięty pod uwagę przez sąd.

Na miejscu zginęło 5 osób, jedna w szpitalu

Przypomnijmy, że do tragicznego wypadku w Kamieniu Pomorskim doszło wczoraj. Kierowane przez 26-latka bmw wjechało na chodnik i uderzyło w idącą tamtędy grupę ludzi. Według świadków, mężczyzna jechał z prędkością około 70 km/h po ulicy, na której jest ograniczenie do 30 km/h.

Na miejscu zginęło pięć dorosłych osób. 9-letni chłopiec zmarł w kamieńskim szpitalu podczas reanimacji. 8-letni chłopiec i 10-letnia dziewczynka nadal przebywają pod opieką lekarzy w Szczecinie. Stan chłopca jest bardzo ciężki.