Kary dla kierowców powodujących wypadki po pijanemu są wystarczająco wysokie – uważają eksperci komentujący tragiczny wypadek w Kamieniu Pomorskim. Problemem jest powszechne pijaństwo i siadanie za kółkiem, a tego się nie zmieni zaostrzając kary" – ocenia prawnik, Piotr Kładoczny.

Zdaniem Kładocznego, do podobnych wypadków jak ten w Kamieniu Pomorskim będzie dochodzić do czasu, aż zniknie społeczne przyzwolenie na jazdę po pijanemu. Kary dla kierowców, którzy powodują wypadki, także po pijanemu, są wystarczająco surowe. Za popełnienie takiego przestępstwa można dostać do 12 lat. Trudno sobie wyobrazić by jeszcze bardziej podnieść wymiar kary, bo za zabójstwo jest 15 do 25 lat albo dożywocie, za rozbój z niebezpiecznym narzędziem do 15 lat, a to są przestępstwa umyślne zaś wypadek komunikacyjny jest nieumyślny - tłumaczy. Musimy oderwać się od takiego myślenia, że prostą reakcją na zdarzenie ma być zaostrzenie kar, bo to się nie sprawdza. To nieprawda, że jest taka prosta zależność - dodaje. Zwraca też uwagę, że stan polskich dróg nie pozostaje bez wpływu na liczbę tragicznych wypadków.

Profesor Marian Filar podkreśla, że w takich sytuacjach bardzo istotne jest, by nie ulegać pojawiającym się pod wpływem emocji pomysłom, np. by za jazdę po pijanemu wprowadzić sztywną sankcję. To, wbrew pozorom - bo rozumiem emocje opinii publicznej, która domaga się w takich wypadkach zaostrzenia kar - byłby strzał w kolano. W prawie karnym na takie rozwiązania nie może być miejsca - wyjaśnia karnista. Pozbawilibyśmy się wtedy możliwości elastycznego stosowania sankcji w zależności od ciężaru popełnionego czynu - dodaje. Krytykuje też pojawiające się przy okazji takich zdarzeń pomysły, by dla nietrzeźwych kierowców, którzy spowodowali śmiertelny wypadek stosować najwyższe wymiary kary - dożywocia albo 25 lat pozbawienia wolności - jak za zabójstwo.

Przy całym pełnym potępieniu dla sprawców takich wypadków istnieje różnica między ciężarem czynu i rozmiarami winy kogoś, kto chce zabić człowieka, a sprawcą wypadku. W pierwszym przypadku mamy winę umyślną - sprawca chce. Natomiast jak byśmy nie potępili osoby, która pod wpływem alkoholu wsiada za kierownicę, to - pomijając wypadki skrajne - nikt tu nie chce nikogo zabić, ani nie godzi się na zabicie - podsumowuje Filar.

(mn)