Nie ma porozumienia w sprawie strajku w kopalni Budryk. Negocjacje w urzędzie gminy w Ornontowicach przerwano do piątku. W ciągu dnia, na kilkanaście minut kilkuset strajkujących górników opuściło kopalnię i przeniosło się przed budynek, gdzie trwały rozmowy.

Protestujący zarzucają dyrektorowi kopalni, że na żadne postulaty nie chce się zgodzić. Uważają też, że w rozmowach powinien brać udział nie tylko dyrektor, ale cały zarząd kopalni.

Rozmawiał z nimi reporter RMF FM, Marcin Buczek:

Dyrektor nie pozostaje dłużny. Organizatorom strajku zarzuca zastraszanie załogi, mówi o konflikcie między kopalnianymi związkami zawodowymi i o tym, że protestujący znowu zwiększyli liczbę postulatów. Skutek jest taki, że strajk w kopalni Budryk wciąż trwa. Słychać i takie opinie, że jednak jest mały sukces. Chodzi o to, że strony w ogóle zaczęły ze sobą rozmawiać. W piątek w południe mają te rozmowy kontynuować.

W razie fiaska rozmów górnicy zapowiadają, że podejmą okupację pod ziemią. Dotychczas ponad 300 górników prowadzi akcję okupacyjną na powierzchni.

Protestujący chcą m.in. wyrównania płac w Budryku do średniej w kopalniach JSW, której częścią stanie się wkrótce samodzielna dotąd kopalnia z Ornontowic. Przed rozmowami obie strony deklarowały wolę kompromisu, jednak protestujący podkreślali, że nie zrezygnują z postulatu podwyżki średnio o ok. 700 zł; prezes JSW deklarował szczegółową analizę i rozmowy na temat wyrównywania dysproporcji płacowych, odrzucił jednak możliwość średniej podwyżki o 700 zł.