"Przyjechała policja na interwencję. Pan poseł, który był oparty o drzwi i w pozycji prawie siedzącej, wyskoczył do nich z rękami i zaczął szarpać policjanta" - tak wydarzenia z Przemysławem Wiplerem w roli głównej opisuje świadek, z którym rozmawiał reporter RMF FM Roman Osica. Według jego relacji, na miejscu pojawiły się trzy radiowozy. "Policjanci rzucili się na tego pana, żeby go w jakiś sposób obezwładnić. Pan zaczął kopać wszystkich po kolei. Policjantka parę kopów dostała" - opowiada.

Roman Osica: Był pan świadkiem wydarzeń, które rozegrały się po 4 nad ranem na ulicy Mazowieckiej. Co tam się działo?

Świadek incydentu z udziałem posła Wiplera: Przyjechała policja na interwencję do osoby, która krzyczała, była pod wpływem alkoholu. W tym momencie pan poseł, który był oparty o drzwi i w pozycji prawie siedzącej, wyskoczył do nich z rękami i zaczął szarpać policjanta.

To była dwójka policjantów?

Tak. To była pani policjantka i pan policjant. Pan policjant robił interwencję, chciał wylegitymować tamtą osobę, a ten pan do niego wyskoczył z rękami, podarł mu ubranie służbowe i zaczęła się szamotanina.

Tak bez słowa?

Tak bez słowa. Przynajmniej ja nie słyszałem, żeby tam jakieś słowo padło: "Jestem posłem" czy coś innego. Policjant mówił: "Ja jestem z policji" itd. Przyjechał radiowozem oznakowanym, na kogutach i syrena dźwiękowa również była włączona. Po zatrzymaniu się wyłączył, no i zaczęła się szamotanina. Pan policjant chciał go obezwładnić, nie dał rady. Przyjechał kolejny radiowóz, dwóch panów policjantów, też nie dali rady. Przyjechał jeszcze jeden radiowóz. Rzucili się na tego pana, żeby go w jakiś sposób obezwładnić, rzucili się w sposób taki, że chcieli mu skrępować nogi i chcieli mu skrępować ręce. Pan zaczął kopać wszystkich po kolei. Policjantka parę kopów dostała. Wypadła jej radiostacja, jakaś pałka jej wypadła. Ten pan leżał na policjancie, policjant leżał na ziemi, na plecach. A ten pan leżał na nim na plecach, miał założoną "dźwignię" na szyję bądź nie wiem... krawat na szyję, żeby go odciągnąć. Nogami pan policjant próbował przytrzymać jego nogi. Cała reszta policjantów próbowała skrępować jego ruchy.

To nie świadczy o nieudolności policji, że nie potrafią obezwładnić osoby, tylko to świadczy, jaką siłą ten pan dysponował. Nie wiem, czy był po zażyciu jakichś sterydów, narkotyków, alkoholu... Ale przypuszczam, że mieszając różne rzeczy można dostać takiej olbrzymiej siły.

Czyli wersja mówiąca o tym, że tam go mocno poturbowano, w sumie jest prawdziwa - tylko że turbowano go, żeby go obezwładnić.

Tak, ona jest prawdziwa. W stu procentach. Bo ten pan był poobcierany na twarzy, trochę krwi poleciało. Ale to tylko dlatego, że wyrywał się, a twarzą, czołem szorował po betonie - na skutek interwencji, na skutek prób obezwładnienia. Za każdym razem, jak przyjeżdżał radiowóz, krzyczeli do niego: "Uspokój się. Policja! Daj się zakuć w kajdanki, będzie wszystko ok".

I on nie używał argumentu, że jest posłem? Nie krzyczał, że jest posłem?

Nie, absolutnie nie używał żadnych argumentów, że jest posłem. Później dojechał jeszcze czwarty radiowóz. Ci panowie pomogli go zakuć. W międzyczasie ubliżał im w sposób wulgarny, krzyczał. Poinformowali go, że jeśli się nie uspokoi, zostanie spsikany gazem. Nie uspokoił się, nastąpiło psiknięcie gazu pieprzowego, złapał się za twarz, bo go piekła. To była odległość około metra, półtora metra i kajdanki zostały zapięte. Próbowali nogi mu jeszcze zapiąć w kajdanki, nie udało się do samego końca. Strasznie tymi nogami "manewrował" bądź kopał - jak kto uważa.

Jak daleko stał pan od tych wydarzeń?

Jakieś pięć metrów na samym początku, a później w odległości około metra, półtora.

Złożył pan zeznania na policji?

Tak, oczywiście. Policja mnie poprosiła o to, żebym złożył zeznania, obszerne, z zajścia, powiedział to, co widziałem. Nie mam akurat w tym momencie nic do ukrycia. Nie mam jakiejś urazy do policji, nie mam urazy do posłów. Powiedziałem, jak było, ale jeżeli posłowie reprezentują naród i w ten sposób się zachowują, no to bardzo mi przykro z tego powodu i ja na wybory nie pójdę.

Poseł Wipler nie jest specjalnie rozpoznawalnym posłem. Pan go rozpoznał?

Nie, absolutnie, w ogóle. On był ubrany bardzo schludnie, bardzo elegancko, w sposób taki, że nawet nie rzucał się w oczy. Eleganckie buty, eleganckie spodnie, fajna koszula, itd.

To kiedy się pan dowiedział, że to jest poseł?

Dzisiaj rano z radia. Jak jechałem na zeznania na komisariat.

A dlaczego pan się boi występować pod własnym nazwiskiem?

Wie pan co... ja nie potrzebuję rozgłosu, nie chcę być jakąś osobą rozpoznawalną w tego typu sprawach. Są chyba dużo przyjemniejsze rzeczy. A jeżeli pana posła stać na tego typu rzeczy, to obawiam się, co może się wydarzyć później. Jeżeli podałbym wszystkie swoje personalia itd. Może tylko się mylę, może to są tylko moje złe obawy. Ale mam takie prawo. Obawiam się, nie chcę podać. I niech tak zostanie.