Będzie prokuratorskie śledztwo ws. nocnych "ekscesów" Przemysława Wiplera. Szef stowarzyszenia Republikanie napisał na Twitterze, że to nie on zaatakował policjantów, tylko oni jego. Poseł twierdzi, że został pobity. "Mam obrażenia klatki piersiowej, szyi, głowy i nie tylko" - podkreśla. Przed godziną 11 opuścił szpital przy Czerniakowskiej.

Po wyjściu z placówki przy Czerniakowskiej Przemysław Wipler nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Będzie czas że opowiem jak było. Wpisem na Twitterze poinformuje o szczegółach. Oddałem krew, mam wyniki badań.  Na konferencji będę komentował. To będą wczesne godziny popołudniowe - powiedział jedynie. Proszę mi dać szansę się ogarnąć. Dawno nie byłem pobity - dodał. Według TVN24 poseł miał we krwi 1,41 promila alkoholu. Badanie zostało przeprowadzone dziś o godzinie 8:30.

Dokumenty opisujące okoliczności nocnego incydentu przed jednym z klubów w Warszawie, w ciągu kilku dni mają trafić do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Północ. Chodzi m.in. o nagrania z monitoringu na których widać zachowanie zarówno samego Wiplera jak i interweniujących policjantów. Funkcjonariusze przesłuchują też świadków zajścia.  

Prokurator otrzyma dowody, które mają świadczyć o przestępstwie, dlatego jeśli wersja policji się potwierdzi to najprawdopodobniej zostanie skierowany wniosek do Sejmu o uchylenie immunitetu posłowi - usłyszał reporter RMF FM od rzecznika Komendy Głównej Policji Mariusza Sokołowskiego.

"Zostałem pobity przez policjantów"

Przemysław Wipler od rana był bardzo aktywny na Twitterze. Twierdził, że został "brutalnie pobity przez policję". Z kolei według funkcjonariuszy, którzy  interweniowali w nocy przed klubem przy ul. Mazowieckiej, mężczyzna zachowywał się agresywnie, wulgarnie, chciał wydawać policjantom polecenia.

"Wciąż jestem w szpitalu. Tomografia, RTG, seria innych badań. Nie mam telefonu. Zostałem brutalnie pobity przez policję, czytam jej wersję..." - napisał rano Wipler na portalu społecznościowym. Dodał, że ma "obrażenia klatki piersiowej, szyi, głowy i nie tylko". "Oddałem krew, poproszę o monitoring" - podkreślił.

Około godziny 4 rano policjanci zostali wezwani na ul. Mazowiecką, gdzie miało się bić kilka lub nawet kilkanaście osób. Patrol nie natrafił na bójkę, zastał natomiast dwóch nietrzeźwych mężczyzn. Gdy ich legitymowano, do policjantów podszedł inny mężczyzna. Zaczął im ubliżać, wygrażać, jednego z nich szarpał i kopał, uszkodził mu mundur. Został obezwładniony za pomocą gazu pieprzowego. Potem został odwieziony do izby wytrzeźwień.

Kiedy przez radio podawano dane mężczyzny, jeden z policjantów zorientował się, że może chodzić o parlamentarzystę. Ten mężczyzna nie przedstawiał się, nie mówił, że jest posłem, nie mówił, że ma immunitet i nie miał przy sobie legitymacji poselskiej - powiedział rzecznik stołecznej policji Mariusz Mrozek. Poseł miał być tak pijany, że nie był w stanie dmuchnąć w alkotest.

Przemysław Wipler z izby wytrzeźwień trafił do szpitala przy Czerniakowskiej. Miał tak zdecydować wezwany na miejsce lekarz.

Na Twitterze poseł konsekwentnie zaprzecza informacjom policji. "To kompletna nieprawda. Mam nadzieję, że jest monitoring na Mazowieckiej" - zaznaczył były poseł PiS, szef stowarzyszenia "Republikanie". Dodał, że "zanim oddano mu torbę z iPadem, bez telefonu, wypuszczono do mediów tekst z policyjną wersją zdarzeń, gdy nie mógł nic zrobić".