Były poseł PiS, a teraz szef stowarzyszenia Republikanie, Przemysław Wipler zaatakował policjantów przed jednym z klubów w Warszawie, na ulicy Mazowieckiej - ustalił nieoficjalnie reporter RMF FM Roman Osica. Poseł miał być tak pijany, że nie był w stanie dmuchnąć w alkotest.

Policjanci zostali wezwani do interwencji, bo przed klubem Enklawa biło się kilkanaście osób. Kiedy przyjechali na miejsce, zastali już tylko dwie osoby. Funkcjonariusze próbowali je wylegitymować, gdy podszedł do nich mężczyzna. Był pod wpływem alkoholu lub "innych środków". W pewnym momencie zaczął ubliżać policjantom. Jednemu z nich poszarpał nawet mundur.

Funkcjonariusze nie wiedzieli, że mają do czynienia z posłem. Aby obezwładnić agresywnego mężczyznę, użyli gazu pieprzowego. Awanturnik razem z dwójką innych osób trafił do izby wytrzeźwień.

Dopiero tam wyszło na jaw, że jest to Przemysław Wipler. Wezwany na miejsce lekarz zdecydował o zabraniu posła na obserwację do szpitala przy ulicy Czerniakowskiej.

Policja zabezpieczyła już nagrania z monitoringu. Przesłuchuje też świadków. Według nieoficjalnych informacji naszego dziennikarza, Przemysław Wipler był tak pijany, że nie był w stanie dmuchnąć w alkotest. 

Wipler odpiera zarzuty

W środę rano poseł zabrał głos w tej sprawie: na Twitterze napisał, że wciąż jest w szpitalu.Tomografia, RTG, seria innych badań. Nie mam telefonu. Zostałem brutalnie pobity przez policję - czytam jej wersje... - skomentował. Po kilkunastu minutach pojawił się kolejny wpis: "zostałem pobity przez policjanta - obrażenia klatki piersiowej, szyji, głowy i nie tylko. Oddałem krew, poproszę o monitoring".