Wynik testu podważający ojcostwo Stanisława Łyżwińskiego i wiarygodność koronnego świadka seks-afery Anety Krawczyk sprawia, że cała historia wytraciła dużo ze swojego pędu i dramatyzmu.

Gdyby to tylko Aneta Krawczyk zeznawała, że w Samoobronie dochodzi do seksualnego molestowania, to od sobotniego wieczoru można by spokojnie mówić, że seksafera właśnie się kończyła. W sprawie jest jednak kilka innych zeznań. Prokuratura ich nie lekceważy i postawienie któremuś z polityków Samoobrony zarzutów wciąż wchodzi w grę.

Pewne jest jednak, że tym politykiem nie będzie Andrzej Lepper, a zatem polityczne następstwa skandalu mogą być mizerne. Chyba, że w śledztwie wyjdzie na jaw, że jeśli nawet przewodniczący nie korzystał z seksofert, to doskonale o wszystkim wiedział i to akceptował. Wtedy PiS po raz kolejny będzie musiał rozważyć czy warto być w koalicji z ludźmi o coraz bardziej marniejącej reputacji.

Konrad Piasecki, RMF FM