Nawet 300 złotych brutto za każdy niewykorzystany dzień urlopu - tyle wezmą polscy samorządowcy, którzy do końca kadencji nie wykorzystają wolnego. Takich którzy "zarabiają" na urlopach jest więc mnóstwo.

Czasami bywa, że osoby naprawdę mają poczucie misji. No i wtedy rzeczywiście to zaangażowanie idzie troszeczkę dalej, niż przewidywałaby to przeciętna - tłumaczy jedna z samorządowych pracowniczek. Są pewne sprawy związane z wprowadzeniem konkretnych projektów, które są na tyle angażujące, że trudno wtedy zdecydować się na wolny dzień - dodaje.

Jeśli urlop nie zostanie przez samorządowców wykorzystany do końca kadencji - co jest możliwe - to należeć się im będzie ekwiwalent pieniężny. Ale jest jeden warunek – przestaną pracować w samorządzie.

Według ustawy urlop należało wykorzystać do końca marca. Jednym z rekordzistów jest były prezydent Rzeszowa, który wziął ponad 35 tysięcy ekwiwalentu.