Pozwanym jest osoba fizyczna, a nie organ sprawujący władzę - tak Sąd Okręgowy w Warszawie uzasadnił decyzję o nieodrzuceniu pozwu Lecha Wałęsy wobec Lecha Kaczyńskiego. Były prezydent poczuł się obrażony nazwaniem go agentem "Bolkiem" - żąda od urzędującej głowy państwa przeprosin i 100 tysięcy złotych zadośćuczynienia.

Wniosek o odrzucenie pozwu bez merytorycznego badania sprawy złożył mecenas Rafał Kos. Pełnomocnik Lecha Kaczyńskiego podkreślił, że za działania w związku ze swą funkcją prezydent może odpowiadać tylko przed Trybunałem Stanu, a nie przed sądem. Z kolei pełnomocniczka Lecha Wałęsy mecenas Ewelina Wolańska stwierdziła, że feralna wypowiedź nie należy do urzędowych funkcji prezydenta.

Podczas dzisiejszej rozprawy sędzia Anna Falkiewicz-Kluj w ustnym uzasadnieniu postanowienia podkreśliła, że głowa państwa może być sądzona za działania związane z zajmowanym stanowiskiem tylko przed TS, ale warunkiem jest postanowienie go w stan oskarżenia przez Zgromadzenie Narodowe, a nie oznacza to braku odpowiedzialności cywilnej przed sądem.

Kos stwierdził, że głęboko nie zgadza się z decyzją sądu. Zapowiedział odwołanie do sądu apelacyjnego. Procedura odwoławcza może potrwać nawet kilka miesięcy.