Po 1956 roku Związek Sowiecki odwołał z Polski 50 swoich generałów i setki oficerów pracujących w polskiej armii. Nie wszyscy jednak wyjechali - twierdzi historyk IPN Antoni Dudek. Wielu z nich mieszka w Polsce do dziś i tu pracuje.

Około tysiąca z nich przyjęło polskie obywatelstwo. Zwykle było to związane z małżeństwem z Polką. Niektórzy z nich pewnie jeszcze sobie żyją jako emeryci pracujący nie tylko w służbach specjalnych czy armii, ale różnego rodzaju ministerstwach - dodaje Dudek.

W sieci zarzuconej przez Rosjan na Polskę znalazły się różne miejscowe grube złote ryby. Te złote ryby proszą kremlowskiego Rybaka, aby je wypuścił a spełnią jego trzy życzenia - "oddam Ci rafinerię, oddam elektryczność, i sprawię byś w Polsce poczuł się jak w Rosji".

W tej całej bajce ważną rolę gra Putin i jego otoczenie. Jeziorem jest Polska, a skarbem, który chce złowić Rybak jest polski biznes energetyczny. Rybak używa sieci, którą w naszej bajce grają tacy jak Dochnal czy Pęczak. Wszystko po to, aby złowić grube ryby, które pomogą w zdobyciu skarbu czyli Rafinerii Gdańskiej, Naftoportu czy G8. Grubymi rybami można natomiast śmiało nazwać przedstawicieli kolejnych rządów, które nic nie zrobiły, aby uniezależnić się od dostaw energii z Rosji.

Według historyka Antoniego Dudka, to namacalny dowód na to, że grube ryby chwyciły przynętę i prowadzą Rybaka do skarbu. Skąd wzięła się przynęta? Została zwerbowana – twierdzi Dudek. To powracający chociażby z uniwersytetów radzieckich studenci: Nie każdy kto kończył tam studia musi być agentem, ale jest oczywiste, że wśród tych tysięcy jakaś liczba mogła zostać pozyskana jako tajni współpracownicy różnych sowieckich służb.

Przykładem mogą też być generałowie i dowódcy sowieccy, którzy mimo odwołania ożenili się z Polkami i po odejściu ze służby mogą jeszcze teraz dożywać swej starości w departamentach różnych resortów w naszym kraju. Pytanie tylko wobec kogo są lojalni? Nie ma dowodów na istnienie przynęty. Są tylko bardzo jasne poszlaki – mówi doktor Dudek. Te poszlaki jednak wystarczą, aby zauważyć, że gra toczy się na górze gór, a ryby nawet te grube w tej opowieści jak to w życiu głosu nie mają...

Fakty znaleźć można w niemieckich archiwach

Niemcy po 1989 roku pozbyły się za jednym zamachem niemal wszystkich kadr wysokiego szczebla z dawnej NRD - pisze Henri de Bresson w książce "Nowe Niemcy", dostępnej także w Polsce.

Weryfikacja była jednym sposobem by budować demokratyczny ustrój we wschodnich landach. Faktycznie wszyscy byli enerdowscy dygnitarze, przynajmniej ci najważniejsi zostali prześwietleni. Jest jednak jeszcze „przechowalnia” członków enerdowskiej partii komunistycznej, którzy nie chcą odejść. Działają sobie na szczeblach lokalnych pod sztandarem PDS, czyli partii postkomunistycznej. Niemcy od pewnego czasu sprawdzają także zawartość akt, które w czasach komunizmu zostały zaszyfrowane.

Zaszyfrowane akta są bardziej niebezpieczne niż zwykłe dokumenty. Ich opracowywanie jest bardzo ważne. W Polsce np. wiele razy oskarżano tamtejszych polityków o pracę na rzecz obcych wywiadów. Trudno było im jednak cokolwiek udowodnić pociągając ich do odpowiedzialności. Do tego potrzebne są odpowiednie dokumenty - mówi Mariane Bitler, szefowa urzędu ds. dokumentacji służb bezpieczeństwa byłej NRD.

Niewykluczone także, że również przez niemieckie zaszyfrowane akta Rosenholz przewijają się polskie nazwiska. Być może więc w Berlinie poznamy prawdę o polskich szpiegach.