W polskich urzędach są rosyjscy szpiedzy – twierdzi były agent KGB, płk Oleg Gordijewski, z którym rozmawiali reporterzy RMF i dziennika „Fakt”. Groźna dla Polski jest też tzw. Mała Moskwa w Warszawie.

Chodzi o ciągnącą się od wielu lat sprawę nieruchomości, które w czasach PRL-u zostały przekazane Rosjanom, a których żaden rząd po 1989 roku nie potrafił odzyskać. Wiele tych „rosyjskich” budynków leży w sąsiedztwie najważniejszych polskich instytucji - MSZ, MON czy Kancelarii Premiera.

Wykorzystując współczesną technologię szpiegowską, Rosjanie mogą szpiegować te instytucje do woli. To duże zagrożenie dla Polski - tak oddanie budynków w centrach miast władzom rosyjskim komentuje dla RMF płk Gordijewski. Rozmawiał z nim Roman Osica:

Szpiedzy mają ułatwione zadanie bo, jak twierdzi płk Gordijewski, we wszystkich najważniejszych urzędach ulokowani są rosyjscy agenci: Jest ich 22-23 z byłej KGB, a 16-19 z byłej GRU. Większość z nich w Warszawie, w samym środku ministerstw, w Kancelarii Prezydenta i Premiera, w MSZ, w MON i w parlamencie. Posłuchaj relacji naszego reportera:

Jednym z wątków szpiegowskiej historii jest sprawa biurowca, sąsiadującego z resortem dyplomacji w Warszawie. MSZ musiało kupić budynek - wydano na to prawie 70 mln złotych - bo biurowiec mógł być wykorzystywany przez szpiegów do podsłuchiwania tego, co dzieje się w resorcie. Co o tym wszystkim sądzą polscy politycy, o tym w relacji Przemysława Marca:

Gordijewski był najwyższym stopniem oficerem KGB, który współpracował z wywiadem brytyjskim. Przez 11 lat, od 1974 do 1985 roku, pracował w rezydenturze KGB, najpierw w Kopenhadze, potem w Londynie, a jednocześnie informował potajemnie brytyjską Secret Inteligence Service.

Uważa się go za człowieka, który w wielkim stopniu przyczynił się do przyspieszenie rozpadu systemu komunistycznego. To dzięki niemu zachodnie wywiady poznały sposób działania i strukturę KGB oraz aparatu władzy w ZSRR. W 1985 roku poprosił o azyl na Zachodzie, ujawniając jednocześnie 25 „dyplomatów” radzieckich, których wydalono z Anglii za szpiegostwo.

Państwa położone na wschód od nas mają podobne problemy jak my. Litewska prasa opisuje dziś przypadki obecnych szefów MSZ i bezpieczeństwa państwa. Antanas Valionis i Arvydas Pocius byli w latach dziewięćdziesiątych, przed odzyskaniem przez Litwę niepodległości, oficerami rezerwy KGB.

Pocius mówi, że nie wiedział, iż znalazł się na liście, a Valionis podkreśla, że zgodnie z litewskim prawem bycie na liście oficerów rezerwy KGB nie jest tajną i świadomą współpracą z radzieckimi strukturami bezpieczeństwa.