Nawet połowa z 60 mieszkań w bloku przy Wojska Polskiego w Pruszkowie, w którym wieczorem wybuchł gaz, może nie nadawać się do zamieszkania. Cała uszkodzona klatka pójdzie do rozbiórki - usłyszał w urzędzie miasta dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda. Jedna osoba zginęła. Doszczętnie zniszczonych jest osiem mieszkań na trzecim i czwartym piętrze. Ewakuowano ponad 200 lokatorów.

Niestety mieszkańcy tych lokali, które nie ucierpiały będą mogli wrócić do swoich mieszkań dopiero jutro. W budynku spółdzielni powstał punkt informacyjny. Tam dyżurują już psychologowie. A pomoc jest potrzebna, bo w wybuchu zginęła jedna osoba, a eksplozja była potężna.

Odłamki gruzu leżą w odległości stu metrów. W sąsiednich budynkach powybijało szyby, a huk było słychać jak twierdzą ludzie w odległości co najmniej półtora kilometra. Na miejscu jest pogotowie gazowe. Sprawdza, czy w sąsiednich budynkach nie została uszkodzona instalacja.

Wstępna hipoteza jest taka, że katastrofa była wynikiem rozszczelnienia rur w instalacji gazowej. To oczywiście musi zostać jeszcze sprawdzone. Na razie prace zostały spowolnione, bo w gruzowisku znaleziono jedną ofiarę. Na miejscu jest prokurator, który bada okoliczności i zabezpiecza dowody. Cały czas pracują też strażacy.

Za pomocą dźwigu usuwamy elementy żelbetowe, części stropów i ścian z trzech mieszkań. Wszystko waży nawet kilkadziesiąt ton - mówił jeden z mężczyzn koordynujących akcję. Ewakuowani mieszkańcy tego pięciopiętrowego bloku noc spędzili w wynajętych przez miasto hotelach albo u rodzin.

Potworny huk. Myślałam, że eksplodował samochód, że to była jakaś bomba. Szybko wyłączyłam telewizor, wyłączyłam gaz i pobiegłam do koleżanki - mówiła sąsiadka mieszkania w którym doszło do wybuchu.